„Obchody Święta Wojska Polskiego i 103. rocznicy Bitwy Warszawskiej są okazją do mówienia o nauce płynącej ze zwycięstwa, którego skutki ukształtowały świadomość pokoleń Polaków. Obok tryumfu militarnego w sierpniu 1920 roku dokonał się drugi wielki tryumf w sercach i umysłach obywateli odrodzonej Rzeczypospolitej” – napisał Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Andrzej Duda w specjalnym przesłaniu z okazji 103. rocznicy Bitwy Warszawskiej, w której młoda polska armia rozgromiła bolszewicką nawałę ratując Polskę, ale i Europę przed komunistycznym zniewoleniem. W tej bitwie udział bowiem brała jeszcze jedna armia: Maryja Panna w asyście polskiej husarii ukazała się bolszewikom, stąd wydarzenie to zapisało się w dziejach jako „Cud nad Wisłą”.
„Polscy i zagraniczni historycy często wskazują, że rozbicie bolszewików pod Warszawą uratowało Europę przed ich najazdem na inne państwa kontynentu. Dla nas jednak, poza jego doniosłym znaczeniem geopolitycznym, sierpień 1920 roku był bezprecedensowym doświadczeniem wspólnoty i solidarności narodowej – był doświadczeniem polskości dla narodu, któremu przez 123 lata wmawiano, że polskości już nie ma. Tamtego upalnego lata Bitwę Warszawską wygrali ochotnicy, którzy wyszli do walki wprost ze swoich wsi i miasteczek. Wszyscy oni urodzili się pod zaborami. Wielu walczyło na frontach I wojny światowej. Wszyscy poznali jej oblicze. Znali smak niewoli, dlatego widząc nadchodzące od wschodu zagrożenie utraty niedawno odzyskanej wolności, chwycili za broń” – napisał Andrzej Duda dodając, iż „wkrótce wieść o ich zwycięstwie trafiała pod strzechy domów rodzinnych. Stała się tematem rozmów, kazań, artykułów. Napawała ich bliskich dumą, przywracała godność, stała się częścią tożsamości pokolenia, które wkrótce miało doświadczyć koszmaru totalitarnych ideologii niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu”.
„W Bitwie Warszawskiej 1920 roku zwyciężył naród, który od utraty państwowości w 1795 roku konsekwentnie poddawany był polityce wynaradawiania. Zaborcy walczyli z naszą kulturą, językiem, religią. Dwukrotnie stawaliśmy w zbrojnym oporze, w listopadzie 1830 roku i w styczniu 1863 roku. Ocalałych z powstańczych pól bitewnych spotykały wówczas nieznośne represje, które miały ostatecznie zniszczyć nasze umiłowanie wolności. Mimo to kolejne pokolenia Polaków wychowywane w niewoli przekazywały swoim dzieciom najcenniejszy dar – polskość. Taki właśnie naród, tacy Polacy w sierpniu 1920 roku pokonali bolszewików, zatrzymując ich pochód na zachód Europy” – kontynuował prezydent.
„Dziś nie sposób mówić o bohaterach Bitwy Warszawskiej bez opisu tła, które ich ukształtowało. Każdy z nich, podejmując decyzję o wyjściu na pole bitwy, niósł w sobie bagaż doświadczeń rodziców i dziadków, wychowanych w cieniu 1795, 1830 i 1863 roku. Każdy z nich, stając oko w oko z czerwoną zarazą i pokonując ją, napisał nową kartę historii. Jej tytuł to „sierpień 1920”, a treść to nasza duma, chwała oręża i niezłomność” – dodał.
W rzeczy samej było to wielkie zwycięstwo. Tak wielkie, że brytyjski dyplomata Edgar Vincent D’Abernon określił tę bitwę jako osiemnastą najważniejszą i przełomową w dziejach świata. Warto podkreślić, że złamanie przez Polaków potęgi armii wystawionej przez Rosyjską Federacyjną Socjalistyczną Republikę Radziecką oraz Ukraińską Socjalistyczną Republikę Radziecką pozwoliło powstrzymać pochód bolszewików na zachód i tym samym uchroniło Europę od komunistycznego zniewolenia.
Interwencja z nieba
Nie bez przyczyny jednak o Bitwie Warszawskiej od samego początku mówiło się jako o „Cudzie nad Wisłą”. Od 13 do 25 sierpnia 1920 roku, obok mobilizacji wszystkich zdolnych do walki, nierzadko w pośpiechu przeszkolonych młodych ochotników, towarzyszył prawdziwy modlitewny szturm do nieba. Modlono się na ulicach miast, w pokornym klęczeniu i uroczystych procesjach błagając Pana Boga i Matkę Najświętszą o ratunek.
O tym, że Pan Bóg jest po stronie Polaków i że Maryja czuwa nad ukochaną przez nią Polską był przekonany ks. Ignacy Skorupka, który, choć wątłego zdrowia, w lipcu 1920 roku w obliczu napaści Sowietów na Polskę uzyskał nominację na kapelana garnizonu na warszawskiej Pradze. Był on przekonany, że zwycięstwo przyjdzie w dniu uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i wkrótce miało się okazać, że się nie mylił.
13 sierpnia 1920 roku ruszył z warszawskiej Pragi do Ossowa, aby tam służyć duchowym wsparciem młodej polskiej armii. W decydującym momencie bitwy, 14 sierpnia, wzniósł krzyż i poprowadził młodych ochotników do natarcia. Te wydarzenia tak opisywał kardynał Aleksander Kakowski, ordynariusz archidiecezji warszawskiej: „Między innymi poszedł i ksiądz Skorupka, młody i pięknej powierzchowności kapłan, który jeszcze piękniejszą miał duszę. Chwila śmierci ks. Skorupki jest punktem zwrotnym w bitwie pod Ossowem i w dziejach wojny 1920 roku. Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami”.
Wkrótce potem ks. Skorupka padł od kuli wroga, ale to co wydarzyło się wraz z jego śmiercią na długie lata wyryło się w pamięci systemowo ateistycznych bolszewików. Ujrzeli oni Maryję, Matkę Bożą otoczoną zastępami polskiej husarii i widok ten wprawił ich w takie przerażenie, że byli już niezdolni do dalszej walki. W popłochu i panice uciekali z pola bitwy, porzucając broń i rozgłaszając innym, znajdującym się na tyłach bolszewikom, nadprzyrodzone zjawisko, którego byli świadkami.
Ukazania się Królowej Polski i Hetmanki Narodu Polskiego nie byli świadomi polscy żołnierze, którzy na rejterujących bolszewików patrzyli z niemałym zdumieniem. Dopiero od okolicznej ludności, która przekazała im świadectwa uciekającej armii wroga, dowiedzieli się o tych niezwykłych auxiliach. O cudzie mówili również wzięci do niewoli sowieci. Opowiadali, że na ciemnym niebie ujrzeli, potężną, pełną mocy kobiecą postać, od której biło jasne światło. Przy czym nie był to ani duch, ani zjawa [!] Bolszewicy wyraźnie widzieli Świętą Postać jako żywą osobę. Wokół głowy Maryi jaśniała świetlista aureola. W dłoni trzymała jakby tarczę, od której odbijały się wystrzeliwane w kierunku Polaków pociski, po czym powracały, by eksplodować na pozycjach atakującej armii. Wyraźnie widzieli, jak poły Jej szerokiego, granatowego płaszcza unosiły się i falowały na wietrze, zasłaniając Warszawę. Grozę zjawiska potęgowała Jej asysta. Matce Bożej towarzyszyły bowiem oddziały przerażających skrzydlatych, konnych rycerzy, zakutych w pobłyskujące mimo ciemności stalowe zbroje, pokryte lamparcimi skórami. Bolszewicy zeznawali, że hufce widmowych postaci gotowały się do walki.
Warto w tym miejscu dodać, że 48 lat wcześniej, kiedy jeszcze Polski nie było na mapie świata, a Polacy cierpieli pod okrutnymi rządami zaborców, w Wielki Piątek 1872 roku, Maryja ukazała się polskiej mistyczce Wandzie Nepomucenie Malczewskiej następujące słowa: „Skoro Polska otrzyma niepodległość, to niezadługo powstaną dawni gnębiciele, aby ja zdusić. Ale moja młoda armia, w imię moje walcząca, pokona ich, odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę”. Rok później zaś Matka Boża, w uroczystość Wniebowzięcia, powiedziała: „Uroczystość dzisiejsza niezadługo stanie się świętem narodowym was, Polaków, bo w tym dniu odniesiecie świetne zwycięstwo nad wrogiem dążącym do waszej zagłady. To święto powinniście obchodzić ze szczególną okazałością”. Tak też się stało.
Anna Wiejak