Izraelski dziennik „Haaretz” określił polsko-izraelskie porozumienie dotyczące wycieczek szkolnych żydowskiej młodzieży mianem „oburzającej polskiej propagandy”. Komentatorom gazety nie podoba się między innymi, że młodzież z Izraela odwiedzi Markową i muzeum rodziny Ulmów.
Izraelski dziennik krytykuje jeden z głównych warunków umowy a mianowicie sekcję, która stanowi, że izraelscy studenci, którzy zwykle zwiedzają obozy zagłady i inne miejsca związane z Holokaustem narodu żydowskiego, mogą odwiedzać miejsca związane z „innymi zbrodniami II wojny światowej”. „Dotyczy to muzeów i miejsc pamięci dokumentujących zbrodnie dokonane przez Niemców na nieżydowskich Polakach, a nawet miejsc upamiętniających Polaków biorących udział w mordzie na Żydach” – grzmi Haaretz.
„Yad Vashem, oficjalny Izraelski Instytut Pamięci o Holokauście, powiedział, że nie brał udziału w tworzeniu listy, która według nich 'zawiera problematyczne miejsca, które nie nadają się na wycieczkę edukacyjną’. Yad Vashem dodał, że delegacje wysłane do Polski w jego imieniu 'nie odwiedzą żadnego miejsca podejrzanego o przekręcanie historii Holokaustu lub promowanie niepoprawnej historycznie narracji’. Profesor Havi Dreifuss, historyk z Uniwersytetu w Tel Awiwie i Yad Vashem, nazwał tę listę miejsc 'oburzającą’ i mówi, że 'większość z nich jest w najlepszym razie wątpliwa, a w najgorszym kontrowersyjna’. Zauważa, że niektóre strony na liście 'ignorują udokumentowane aspekty udziału Polaków w mordowaniu Żydów’, a inne faktycznie 'gloryfikują Polaków, którzy byli po uszy zaangażowani w mordowanie Żydów’” – czytamy w Haaretz.
Izraelska gazeta poprosiła również o komentarz znanego z antypolskich wypowiedzi prof. Jana Grabowskiego, któremu już nie raz historycy IPN udowodnili nierzetelność, a który najwyraźniej nie przejął się ową krytyką. „To, co tam macie, to„ polska lista życzeń ”, gdzie izraelska młodzież powinna się udać. To brzmi jak sen negacjonisty Holokaustu” – powiedział cytowany przez Haaretz.
„Dreifuss i Grabowski najwięcej krytyki kierują na wpisanie na listę otwartego w 2016 r. Markowej Ulmów – Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej. Muzeum zlokalizowane we wsi Markowa przybliża historię polskiej Rodziny Ulmów, która ukryła w swoim domu ośmiu Żydów i zapłaciła za to życiem” – kontynuuje swój wywód autor artykułu dodając, iż „historycy kwestionują głównie fakt, że muzeum ma na celu przedstawienie Polaków jako narodu ratujących Żydów, ignorując nowsze badania, z których wynika, że tacy bohaterowie to kropla w morzu potrzeb w porównaniu ze znacznie powszechniejszym zjawiskiem pomagania przez Polaków Niemcom, albo wydając Żydów, albo pomagając ich zabijać”. „Tego muzeum „należy unikać za wszelką cenę” – ostrzegał Grabowski. „Gdyby istniało muzeum zniekształcania Holokaustu, to byłoby to” – perorował w Haaretz ignorując zupełnie rzetelne badania naukowe, z których wynika, że zdecydowanie więcej Polaków ratowało Żydów niż ich wydawało. Nieraz zdarzało się, że w ratowanie jednego Żyda zaangażowanych było nawet kilka rodzin, gdyż bez milczącej pomocy sąsiedzkiej ukrycie go byłoby niemożliwe. Tego jednak ani u Grabowskiego, ani w Haaretz nie przeczytamy.
Dwa kolejne miejsca na liście, które zdaniem badaczy są kontrowersyjne, to muzea poświęcone „żołnierzom opuszczonym” [izraelskiemu autorowi chodzi zapewne o „żołnierzy wyklętych”]. „Czczeni są w Polsce jako bohaterowie narodowi, choć, jak zauważa Grabowski, niektórzy z nich byli 'bezwzględnymi mordercami Żydów w czasie wojny i po wojnie’. Wybitną postacią wśród nich był Józef Kuraś, znany też jako „Ogień”, czyli „ogień”. Uczeni utrzymują, że brał udział w mordowaniu żydowskich mężczyzn, kobiet i dzieci w Polsce” – czytamy w Haaretz. Problem w tym, że antykomunistyczne podziemie w Polsce nie było w żaden sposób wymierzone w ludność żydowską. O czym Haaretz nie wspomina, podobnie jak i żaden z tzw. historyków, na których się powołuje, to że część ludności pochodzenia żydowskiego aktywnie działała w szeregach komunistów mordujących polskich patriotów i przemocą narzucających komunistyczną niewolę. Walka z nimi nie miała cech ataków na ludność żydowską, ale stanowiła obronę Polski przed komunistycznym zniewoleniem, a to zasadnicza różnica.
Takie artykuły, jak omówiony przeze mnie tekst w Haaretz nie służą ani polsko-izraelskiemu porozumieniu, ani pielęgnowaniu prawdy historycznej, ponieważ z tą ostatnią nie mają nic wspólnego. Polskiemu MEiN nie chodzi o żadną „polską propagandę”, ale o fakty, które przez wielu tzw. badaczy strony żydowskiej są przeinaczane i zafałszowywane, co wielokrotnie było podnoszone przez badaczy z Instytutu Pamięci Narodowej.
Anna Wiejak