Zarówno źródła żydowskie, jak i polskie świadczą o ogromnej pomocy, jakiej Polacy udzielili Żydom w czasie II wojny światowej. Wiem, że IPN dysponuje tymi źródłami. Ile ich jest i co dokładnie zawierają?
Dr Tomasz Domański: Wbrew pozorom źródeł dotyczących pomocy Żydom świadczonej przez Polaków podczas II wojny światowej jest dużo, aczkolwiek jest to materia bardzo rozproszona w wielu archiwach w Polsce (np. Żydowski Instytut Historyczny; Instytut Pamięci Narodowej) i zagranicą (głownie Izrael, USA, Niemcy) i powstała w wielu językach: polskim, hebrajskim, jidysz, angielskim czy niemieckim. Źródła, w których można odnaleźć przekazy mówiące o polskiej pomocy powstały już bezpośrednio w czasie wojny i zostały wytworzone przez niemiecką administrację okupacyjną (np. Sondergerichte – sądy specjalne). Wyroki przeciwko osobom udzielającym pomocy zawierają również istotne dane o miejscu akcji ratowniczej i osobach w nią zaangażowanych. Jednak ze względu właśnie na konspiracyjny charakter działań pomocowych najbardziej znaczące i liczne dla tej problematyki są źródła wywołane, powstałe już po wojnie. Mam tutaj na myśli różne wspomnienia, relacje, jak też źródła ustne (oral history). W tym różnorodnym materiale aktowym znajdują się równie pokaźny korpus zdeponowany w Archiwum IPN. Są to materiały tzw. śledztwa Bielawskiego, a wiec gromadzone przez b. Okręgowe Komisje Badania Zbrodni Hitlerowskich protokoły przesłuchań i inne dokumenty jak np. korespondencja z Ocalałymi, akty zgonu czy dokumenty urzędowe skompletowane w osobnych teczkach (sygnaturach) dla każdej historii. Tych materiałów jest około 2200 tomów. Reprezentatywne fragmenty tych dokumentów są obecnie publikowane w opracowaniu naukowym dr hab. Sebastiana Piątkowskiego (Relacje o pomocy udzielanej Żydom przez Polaków w latach 1939–1945). Dotychczas ukazało się sześć tomów. To kapitalny materiał dla poznania istotnych szczegółów akcji pomocowych świadczonych przez Polaków. Możemy wskazać gdzie wydarzenia się odbywały, kto, kogo i w jakich okolicznościach ratował.
Polacy pomagając Żydom narażali życie swoje, swoich rodzin i sąsiadów, gdyż Niemcy stosowali odpowiedzialność zbiorową, a za uratowanie Żyda groziła kara śmierci. Szmalcownicy to były niechlubne wyjątki, ale przecież takie wyjątki współpracy z Niemcami zdarzały się również u Żydów. Byli Żydzi, którzy pomagali Niemcom w Holokauście, a mimo tego przez ich pryzmat nie patrzy się na naród żydowski. Dlaczego zatem naród polski, chociaż wykazał się bohaterstwem próbuje się obarczać współodpowiedzialnością za Holokaust?
Istotnie w czasie II wojny światowej niemieckie władze okupacyjne wprowadziły karę śmierci za jakąkolwiek formę pomocy Żydom. A że nie były to tylko pogróżki świadczy liczba około 1 tys. Polaków zamordowanych przez Niemców za tę pomoc. Natomiast ludzie źli zdarzali się po obydwu stronach muru, i w getcie i tzw. stronie aryjskiej. A znaleźli się w tych różnych miejscach, bo tak zdecydowali Niemcy w oparciu o kryteria rasowe. Inne też przewidzieli role dla Polaków i Żydów w systemie okupacyjnym. Ci ostatni, jako „główny wróg ideologiczny nazistów”, mieli zniknąć, zostać zamordowani. Polacy pozbawieni eksterminowanych elit zostali zamienieni w tanią siłę roboczą. Już chociażby z tych zasadniczych względów, warunkujących w istotny sposób realia funkcjonowania obu narodowości w czasie II wojny światowej, nie poważyłbym się na proste zrównywanie tych postaw. Próby uogólnień mogą nas zaprowadzić na manowce, aczkolwiek każdy taki przypadek, o ile źródła nam na to pozwolą, należałoby szczegółowo zbadać i omówić.
Holokaust był przedsięwzięciem państwowym Rzeszy Niemieckiej, a Rzeczpospolita Polska poprzez swój rząd i swoje podziemie byli po stronie prześladowanych Żydów, co mimo że praktyczne możliwości ratowania mieli ograniczone, to było to jednak bardzo istotne – z punktu widzenia nie tylko słowa ale i czynu.
Nie wiem więc dlaczego próbuje się obarczać Polaków współodpowiedzialnością za Holokaust i tym samym rozmywać odpowiedzialność państwa niemieckiego, aczkolwiek obserwuję w tym zakresie kilka prawidłowości. Osoby, które w ten sposób się wypowiadają lub piszą z całą pewnością czynią to wbrew wynikom dostępnych obecnie badań. W dyskursie naukowym i publicystycznym próbuje się odpowiedzialność za czyny popełnione przez jednostki czy też poszerzony margines społeczny czasu wojennego przerzucać na większość społeczeństwa. Tym uproszczonym opiniom sprzyjają pewne kierunki badawcze obecne bardzo mocno w ostatnich latach, kiedy w zasadzie historycy i badacze Zagłady skupili się na tzw. trzeciej fazie Holokaustu (lata 1942-1945), która przebiegała już po głównej fali eksterminacji Żydów dokonanej w ramach „Aktion Reinhardt” w 1942 r. Wówczas nieliczni, w stosunku do całej populacji, Żydzi, którzy zbiegli z gett lub innych miejsc szukali ratunku i ocalenia po tzw. aryjskiej stronie czyli wśród ludności miejscowej. Jednocześnie władze niemieckie podjęły drastyczne kroki aby w ramach Judenjagd (polowania na Żydów) każdego żydowskiego zbiega zamordować. Trwało to aż do ostatnich chwil wojny. Skoncentrowanie się głównie na postawach ludności polskiej wobec końcowej fazy Holokaustu zaburza proporcje niemieckiej sprawczości za Zagładę. Prowadzić może do zbytnich uproszczeń i wręcz zafałszowuje to ludobójstwo. Jest i w tej postawie dużo złej woli. Bardzo łatwo części badaczy przychodzi pomijanie realiów okupacyjnych (kontekst historyczny wydarzeń) stworzonych przez Niemców, a w których żyli Polacy w okresie II wojny światowej. Przypomnę, że Niemcy dążąc do całkowitego wymordowania Żydów, wobec szczupłości własnych sił, zmuszali również Polaków do brania udziału w organizowanych przez siebie działaniach przeciwko ukrywającym się Żydom, jak np. obławy, a jednocześnie karali śmiercią za pomaganie im. Wymuszone w ten sposób działania traktuje się, jako postawę dobrowolną, wręcz spontaniczną. Jednocześnie codzienności okupacyjnej, zwłaszcza w latach 1942-1945 towarzyszył powszechny terror, strach o własny los i swoich rodzin, prowadzący do gigantycznego zubożenia wyzysk ekonomiczny i drenaż środków żywnościowych. Władze niemieckie wywiozły z okupowanych ziem polskich miliony ton żywności. Zjawisko powszechnego niedożywienia wśród Polaków powodowało, że społeczeństwo polskie, w chwili kiedy Niemcy przystąpili do masowej eksterminacji Żydów, powszechnie nie dysponowało środkami materialnymi i żywnościowymi, by udzielać nieograniczonej szerokiej pomocy. Niemiecka polityka okupacyjna wobec Polski i Polaków prowadziła do zorientowania większości społeczeństwa na przeżycie tego okresu, jako jednostka, rodzina, a potem naród. Stąd wśród wielu zjawisk okupacyjnych szantaż i denuncjacje Żydów na pewno nie były dominującymi.
W brutalnych realiach rzeczywistości okupacyjnej skala pomocy czynionej przez Polaków, czyli osób gotowych poświęcić swoje życie i swoich rodzin, by ratować życie Żydów chociaż powszechna na obszarze okupowanej Polski, nie mogła osiągnąć charakteru masowego, ale i tak była nadzwyczaj duża. Przypomnę najbardziej wiarygodne szacunki wahają się od 30 do 300 tys. Tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata otrzymało zaś 7 tys. Polaków na około 28 tys. wszystkich odznaczonych. Z kolei dzięki polskiej pomocy uratowało się kilkadziesiąt tysięcy Żydów. Nadzwyczaj niebezpieczna dla zrozumienia zjawiska pomocy Żydom, udzielanego w konkretnych warunkach i czasie, jest spotykana także w wypowiedziach niektórych autorów żonglerka danymi. Próbuje się zestawiać, bez uwzględniania opisanych przeze mnie realiów, liczbę Sprawiedliwych i pomagających z ogólną liczbą etnicznych Polaków, dowodząc tym samym słabości pomocy.
Czy Powstanie w Getcie Warszawskim wybuchłoby, gdyby nie polska pomoc? Jak znacząca ona była?
Powstanie w Getcie Warszawskim wybuchło kiedy Niemcy przystąpili do ostatecznej Zagłady getta warszawskiego. Po Wielkiej Akcji oraz śmierci setek tysięcy Żydów w obozach zagłady w Treblince i innych ośrodkach dla tych którzy ocaleli stało się jasne, że Niemcy zmierzają do całkowitego wyniszczenia całego narodu. Żydzi z getta warszawskiego chcieli stawić opór, walczyć z Niemcami, pomścić zamordowanych, chociaż symbolicznie. Dlatego już wcześniej doszło do nawiązania kontaktów przedstawicieli działającej w getcie warszawskim Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) z Armią Krajową i strukturami Polskiego Państwa Podziemnego. W getcie działał również Żydowski Związek Wojskowy (syjoniści rewizjoniści). Z inicjatywy strony żydowskiej AK zaoferowała pomoc ŻOB w szkoleniu wojskowym i uzbrojeniu. Była to jednak pomoc na miarę skromnych możliwości. Decydowały też koncepcje walki, czas i okoliczności historyczne niesprzyjające wybuchowi powstania powszechnego w oparciu o powstanie w getcie. Uważano, że siły i środki należy gromadzić na czas późniejszego powstania powszechnego, które jak mówiono wówczas „nie może się nie udać”. Z pewnością powstańcy liczyli na więcej pomocy, aczkolwiek bez AK i innych organizacji konspiracyjnych i tego nie udałoby się osiągnąć. Inny aspekt pomocy udzielanej przez Polskie Państwo Podziemne walczącym Żydom to tzw. akcje solidarnościowe przy murze getta. W pierwszych dniach Powstania w Getcie Warszawskim doszło do prób wysadzenia murów getta, by umożliwić Żydom ucieczkę. Przypomnę tylko najsłynniejsza akcję podjętą przez kpt. Józefa Pszennego ps. „Chwacki”, okupioną stratą dwóch żołnierzy. Doszło również do prób atakowania niemieckich posterunków wokół getta. Jednak przewaga okupanta była zbyt duża, aby te działania mogły zmienić bieg wydarzeń.
Liczba Żydów ocalonych w Warszawie przez Polaków wyniosła według najnowszych badań co najmniej 11,5 tys. osób. Mimo tego prof. Barbara Engelking stwierdziła, że „Polacy zawiedli” i mówiła o niechęci Polaków do Żydów. Jak Pan jako specjalista w zakresie historii odniósłby się do tych zarzutów?
Nie można zgodzić się ze stwierdzeniem prof. Engelking, że „Polacy zawiedli”. Powyższa opinia stoi w sprzeczności z wynikami badań prowadzonymi nad zjawiskiem pomocy. Polacy zrobili tyle ile mogli. W odróżnieniu od mieszkańców Europy Zachodniej chcąc pomagać ryzykowali życiem. W społeczeństwie polskim istniała wola pomocy Żydom, czego w prosty sposób dowodzi stopniowe zaostrzanie niemieckiego ustawodawstwa karnego przeciwko osobom udzielającym pomocy Żydom. 15 października 1941 r. wprowadzono karę śmierci za udzielanie schronienia Żydom nielegalnie opuszczającym „dzielnice zamknięte”. Powyższe rozporządzenie uznane zostało za nieskuteczne w walce z polską pomocą, zwłaszcza w momencie dla Niemców kluczowym, a więc realizowania „Aktion Reinhardt”. Toteż w 1942 r. władze niemieckie wprowadziły karę śmierci za jakąkolwiek formę pomocy oraz surowe kary za brak denuncjowania Żydów w przypadku posiadania wiedzy o ich ukrywaniu się (listopad 1942 r.). Jest wiele przykładów z obszarów wiejskich współpracy (koegzystencji; świadczenie usług rzemieślniczych w zamian za żywność) miedzy zbiegami z gett, a ludnością polską. Dopiero brutalna ingerencja niemieckiej władzy, a fizycznie policji i represje wobec miejscowej ludności przerywały pomoc bez względu na to, czy miała ona charakter wyłącznie humanitarny czy także humanitarny ale odpłatny lub współpłatny (dzielenie kosztów pomocy między Polaków, a Żydów). Trzeba też dodać, że w trakcie walk powstańczych w Warszawie, 26 kwietnia 1943 r., ukazało się ogłoszenie szefa policji dystryktu warszawskiego, przypominające nie tylko o zarządzeniu o karze śmierci za pomoc Żydom, ale również grożące wysłaniem do obozu koncentracyjnego tym, którzy wiedzą o pobycie Żydów poza gettem i nie poinformują policji.
Zdumiewa mnie, że prof. Engelking, jako egzemplifikację swoich wniosków wybrała Warszawę. Na mapie polskiej pomocy było to, z kilku przyczyn, miasto wręcz wyjątkowe. Po pierwsze uratowało się tutaj około 11,5 tys. Żydów, a w pomoc Żydom zaangażowanych było 70-90 tys., mieszkańców Warszawy. Po drugie w Warszawie powstała i bardzo prężnie działała Rada Pomocy Żydom „Żegota” – jedyna tego typu konspiracyjna polsko-żydowska organizacja humanitarna, będąca częścią podziemnych struktur państwowych. I po trzecie, biorąc pod uwagę przedstawione wyżej argumenty w połączeniu z wynikami naukowych dociekań Gunnara S. Paulssona, autora pracy m. in. o pomocy Żydom w Warszawie, trudno mówić o powszechnym udziale warszawiaków w szmalcownictwie i niechęci do Żydów. Badacz ten ustalił, że w Warszawie, liczącej około 600 tys. nieżydowskich mieszkańców, szantażystów mogło być około 3-4 tys. Również liczba Polaków oskarżonych po wojnie o przestępstwa wobec Żydów w stosunku do ogólnej liczby dorosłej populacji była znikoma, jak wskazują szczegółowe badania dr. Romana Gieronia dla woj. krakowskiego. Nie oznacza to oczywiście, że ci, którzy się tym procederem zajmowali nie wyrządzili Żydom wielu szkód i zła. Podkreślmy zarazem, że jeszcze przed wybuchem powstania w getcie Polskie Państwo Podziemne zwalczało szmalcownictwo i karało śmiercią takie osoby.
Bierze Pan udział w różnych konferencjach naukowych i projektach badawczych. Czy na podstawie swoich doświadczeń jest Pan w stanie wyjaśnić, skąd bierze się naukowa i intelektualna nieuczciwość takich osób, jak pani prof. Barbara Engelking?
Kilka lat temu (2018-2019) w Polsce miała miejsce szeroka debata dotycząca relacji polsko-żydowskich wywołana publikacją współredagowaną przez prof. Engelking „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski”. Głos w dyskusji zabrali również badacze z IPN. Także i ja odniosłem się do tej głośnej książki, publikując obszerną recenzję zatytułowaną „Korekta obrazu” (https://ipn.gov.pl/en/news/7057,Correcting-the-Picture-Some-Reflections-on-the-Use-of-Sources-in-quotNight-witho.html), wskazując w niej na wielokrotne błędy warsztatowe, manipulacje i różnego rodzaju uchybienia popełnione przez redaktorów i współautorów ww. książki. Sytuacja ta zmusza nas do daleko idącej ostrożności w akceptowaniu twierdzeń zawartych w wypowiedziach prof. Engelking. Trudno bowiem przyjmować głoszone m.in. przez wyżej wymienioną badaczkę tezy i wypowiedzi jako wynik rzetelnych studiów. Zawarte są w nich nie tylko przejaskrawienia, ale także jak wskazałem wyżej, zwyczajnie nieprawdy, kształtujące fałszywy obraz relacji polsko-żydowskich w obliczu Holokaustu. Trudno mi jednocześnie wypowiadać się o przyczynach istniejącego stanu rzeczy. Być może należałoby zapytać o to bezpośrednio prof. Engelking.
Jak trudno Państwu jako historykom walczyć z pojawiającymi się przestrzeni publicznej fałszywymi ocenami Polski i Polaków? W szczególności, jeżeli kłamstwa na temat Polski płyną z ust osób posiadających tytuły naukowe i chętnie zapraszanych do mediów.
Myślę, że potrzebne są tutaj wielotorowe działania. Zawsze odpowiedzią na nieuprawnione i gołosłowne tezy, z perspektywy nauki, są rzetelne, poparte wieloletnimi kwerendami, prace. I my jako naukowcy IPN takie badania prowadzimy i publikujemy, chociaż jesteśmy atakowani przez niektóre osoby już chociażby za wpisanie Polaków ratujących Żydów w agendę priorytetów badawczych. Od kilku lat, na podbudowie wcześniejszych osiągnięć, prowadzimy w IPN Centralny Projekt Badawczy zatytułowany „Dzieje Żydów w Polsce i relacje polsko-żydowskie w latach 1917-1990”, którego mam zaszczyt być koordynatorem. Od 2020 wydajemy w IPN w języku polskim i angielskim czasopismo naukowe „Polish Jewish Studies” (https://ipn.gov.pl/pl/publikacje/periodyki-ipn/polish-jewish-studies). Poprzez „PJS” chcemy włączyć się w debatę o relacjach polsko-żydowskich w XX wieku. Pokazać, że są możliwe różne perspektywy i interpretacje badawcze, innymi słowy możliwy jest wielogłos w tej dyskusji, że można w sposób rzetelny i zgodny z warsztatem historyka, czerpiąc z szerokiej płaszczyzny wzajemnych polsko-żydowskich relacji, badać i pozytywne i negatywne aspekty: koegzystencję obu narodów, w warunkach pokoju, jak też w sytuacji wojny, w warunkach ekstraordynaryjnych. W naszym czasopiśmie znajdzie się miejsce i na tematykę pomocową i na kontrowersje, negatywy. Omawialiśmy choćby w nr 1 kwestie przedwojennego antysemityzmu. W ubiegłym roku ukazało się obszerne opracowanie „Stan badań nad pomocą Żydom” pod moją redakcją i dr. Alicji Gontarek. To w zasadzie pierwsze opracowanie zbierające i komentujące dotychczasową literaturę pomocową dla całych okupowanych ziem polskich. Ukazują się również studia regionalne (prace dr Aleksandry Namysło i dr hab. Elżbiety Rączy, a kolejne studia są poważnie zaawansowane) i drobniejsze prace. O dziele dr hab. Sebastiana Piątkowskiego wspomniałem na początku. Również intensywne prace badawcze, w ramach wspomnianego projektu, podejmowane są pod kątem ustalenia liczby Polaków represjonowanych za pomoc Żydom. Pierwsza część ustaleń została opublikowana w opracowaniu zbiorowym dr Martyny Grądzkiej – Rejak i dr Aleksandry Namysło (Persecution for providing help to Jews in occupied Polish territories during World War II, vol. 1). Szczegółowy wykaz publikacji poświęconych Holokaustowi oraz relacjom polsko-żydowskim tylko z ostatnich dwóch lat znajduje się na stronie IPN (https://ipn.gov.pl/en/digital-resources/publications/9223,Terror-Holocaust-Persecution-A-new-publications-catalogue-available-for-download.html).
Ale poza rzetelnymi, żmudnymi badaniami istnieje potrzeba stałego informowania opinii publicznej o wynikach naszych ustaleń, i szerzej tym tematem. Niestety prawda sama się nie obroni.
Rozmawiała Anna Wiejak