„78 lat temu Niemcy i świat zostały wyzwolone spod tyranii narodowego socjalizmu. Zawsze będziemy za to wdzięczni” – napisał na Twitterze kanclerz Niemiec Olaf Scholz w rocznicę kapitulacji tego kraju w II wojnie światowej, jakby Niemcy zostały napadnięte i zniewolone przez mitycznych nazistów.
Słowa te można odczytać jako kolejny etap zrzucania przez Niemcy odpowiedzialności za dokonywane przez siebie potworne, rasistowskie zbrodnie. Sądząc po coraz bardziej absurdalnych wypowiedziach niemieckich polityków, nie sposób nie odnieść wrażenia, że już niedługo w Berlinie będą twierdzili, że Niemcy przed II wojną światową zostali napadnięci i zniewoleni przez nazistów, zatem nie są winni ich zbrodni, chociaż Adolf Hitler doszedł do władzy mając szerokie poparcie niemieckiego społeczeństwa. Wszystko po to, aby uniknąć wypłaty odszkodowań dla ofiar niemieckiej ludobójczej polityki i ich rodzin. Działania Niemiec są w tej materii zarówno bezczelne, jak i konsekwentne. Warto przypomnieć, że to nie Polska jako pierwsza wysunęła kwestię reparacji za II wojnę światową, ale Niemcy. Te same Niemcy, które rozpętały to ludobójcze piekło, domagały się od Polski rekompensaty za ziemie przyłączone do naszego kraju po II wojnie światowej – kat domagał się odszkodowania od ofiary [sic!]. Wówczas Polska zdecydowała się przypomnieć, kto był ofiarą i wystawić rachunek za niemieckie zbrodnie.
Niemcy od dziesięcioleci usiłują zdjąć z siebie odium winy, zrzucając ją na „nazistów”, jakby ci mityczni naziści nie byli Niemcami, tylko przybyszami z jakiegoś obcego kraju. Wypowiedź Olafa Scholza, który stwierdził, że „78 lat temu Niemcy i świat zostały wyzwolone spod tyranii narodowego socjalizmu” i wyraził za to wdzięczność wpisują się w tę politykę. Jeżeli połączymy to z wyrażonym w umowie koalicyjnej rządu Niemiec budowaniem federacji europejskiej pod egidą Niemiec widzimy wyraźnie, iż Berlin widzi „wyzwolenie Niemiec spod tyranii narodowego socjalizmu” jako jeden z mitów założycielskich IV Rzeszy. Wybielenie Niemiec, aby ze zbrodniarzy zrobić „ofiary nazistów” zdecydowanie ułatwi im podporządkowanie państw wspólnoty, ponieważ stępi obraz Niemiec jako bezwzględnego agresora i ustawi je w rzędzie poszkodowanych. Wówczas łatwiej będzie im ukryć pozycję siły.
A że Niemcy występują z pozycji przemocy widać wyraźnie w kwestii reparacji dla Polski. Ufni w siłę swojej polityki oraz tzw. soft power w sposób zupełnie nieprzystający cywilizowanemu krajowi oświadczają, że temat reparacji jest zamknięty. Jednocześnie dokonują agresji politycznej, instytucjonalnej i kapitałowej na kraje Unii Europejskiej, w tym również na Polskę. Nie ukrywają, że zależy im na dominacji w Europie, z tym że nie środkami militarnymi, ponieważ wnioski z klęski w II wojnie światowej wyciągnęły, chociaż de facto nigdy – oprócz pustych słownych deklaracji – nie odcięły się od III Rzeszy.
Kontynuacja III Rzeszy po II wojnie światowej miała miejsce w sferze politycznej, instytucjonalnej i gospodarczej. Nie wystarczy zatem powiedzieć „mea culpa” i klęknąć przed pomnikiem ofiar, jak uczynił to Willy Brandt. Potrzeba realnego zadośćuczynienia, które świadczyłoby zarówno o czystości intencji, jak i otworzeniu nowego, zdrowego rozdziału we wzajemnych relacjach. Tego nie było. Zamiast realnych działań i zadośćuczynienia, mieliśmy do czynienia z ekspiacyjnym pustosłowiem, a przecież „po czynach ich poznacie”.
I nie jest prawdą, że „78 lat temu Niemcy zostały wyzwolone spod tyranii narodowego socjalizmu”. Narodowy socjalizm mimo wysiłków przegrał wojnę, ale pozostał u władzy ubierając się jedynie w demokratyczne piórka – do odpowiedzialności przed trybunałem w Norymberdze zostali pociągnięci nieliczni zbrodniarze, reszta znalazła miejsce w nowych władzach państwa. Nie zarzucił również swoich imperialnych planów, z czego co światlejsi europejscy politycy zdawali sobie sprawę, stąd próby neutralizacji potencjalnego niemieckiego zagrożenia podejmowane między innymi przez Roberta Schumana. Niemcy nadal pozostają agresywne i imperialne i strach pomyśleć, jaki los czeka państwa Unii Europejskiej, jeżeli Berlin zrealizuje swoje plany federacyjne i zdobędzie nad nimi władzę.
Anna Wiejak