Śpiewała Pani – i nadal zresztą śpiewa – na największych scenach operowych. Większej ambasadorki i animatorki polskiej kultury, polskiej muzyki chyba nie można znaleźć. Jakie są Pani najważniejsze wspomnienia z tym związane? Poprzez swoją muzykę promowała Pani Polskę, promowała Pani naszych kompozytorów, bo przecież nagrała Pani pieśni Chopina…
Alicja Węgorzewska: Tak. Uważam, że najpiękniejsze, co można zrobić, to promować Polskę, swój kraj, poprzez kulturę, która jest fundamentem. Tak jak powiedział Jan Paweł II, że naród istnieje poprzez kulturę. Skąd taka siła Jana Pawła II? Też z tego, że był wspaniałym twórcą, człowiekiem teatru, pisarzem i potem poprzez ten fundament mógł dotrzeć do milionów, właściwie do miliardów, na całym świecie. Myślę, że każdy człowiek kultury jest zobowiązany szerzyć i nieść też ten narodowy fundament, bo to jest to, co nas odróżnia.
Pieśni Chopina… Chopin pisał wielkie patriotyczne ballady, pisał też sielskie pieśni, których potem jako już starszy twórca trochę się wstydził i kazał je zniszczyć. Na szczęście nikt tego nie zniszczył i dzisiaj cieszymy się z całego dorobku. Podobnie jak u Mozarta, Schuberta i innych wielkich kompozytorów. Ja bym w ogóle nigdy nie odżegnywała się od kultury, bo w taki piękny, miękki, elegancki sposób można dotrzeć – proszę mi uwierzyć – do każdego.
Czy zgodzi się Pani, że kultura, żeby rzeczywiście była kulturą musi być jednak kulturą wysoką, mocno osadzoną na bardzo konkretnych wartościach, bo inaczej tak naprawdę traci swój charakter?
Mówimy o prawdziwej sztuce. Natomiast muzyka popularna też jest potrzebna, ale ona ma zupełnie inne środki wyrazu, inny cel. Natomiast rzeczywiście trzeba wspierać kulturę wysoką, trzeba wspierać ludzi sztuki, bo czasami oni są bezradni. Kultura wysoka to nie jest komercja, więc na przykład z ogromnym ubolewaniem w tym tygodniu dowiedziałam się, że podobno jest zamykany jeden z największych festiwali muzycznych we Włoszech Maggio Musicale Fiorentino, gdyż nie ma wsparcia swojego rządu. Musimy uważać, żeby u nas nie dochodziło do takich sytuacji.
A z Pani osobistych wspomnień… Czy przypomina sobie Pani taki najbardziej poruszający moment, kiedy czuła się Pani dumną Polką, kiedy ze łzami w oczach czuła Pani, że jest to ten jeden jedyny moment w życiu?
Proszę mi uwierzyć, że takiego momentu nie ma. Ten moment jest od początku do końca życia. Te momenty są za mną. Dzisiaj tak samo byłam wzruszona w trakcie Mszy poświęconej gen. Kuklińskiemu (w Stromcu – red.) i takich momentów będzie wiele. Na pewno takim punktem, który mogę zaznaczyć, był pogrzeb Danuty Siedzikówny „Inki” i „Hymn Inki”, do którego napisałam słowa i kiedy występowałam na jej pogrzebie państwowym w Gdańsku to był na pewno taki wzruszający, wielce patriotyczny moment, ale to było, jest i mam nadzieję, że będzie trwało w moim życiu.
Przyznam, że słuchając dzisiejszego koncertu w Stromcu jestem cała rozedrgana w środku. Piękna muzyka… Ma Pani niesamowicie ogromny talent. Jak Pani się czuje jadąc za granicę? Jakie są Pani osobiste przeżycia?
Wie pani, nie rozróżniam publiczności – czy to jest mała miejscowość, czy ogromna sala koncertowa, czy wielki opener czy koncert telewizyjny, czy w Polsce, czy za granicą. Dla mnie publiczność jest absolutnie jednakowa w każdym miejscu. W każdym miejscu daję z siebie wszystko, aby ten, który przyjdzie mnie posłuchać, przeżył to, co mam do zaoferowania.
Jaką radę dałaby Pani młodym animatorom wizerunku Polski, których tu dzisiaj reprezentuję? Tak na przyszłość. Co zrobić, żeby skutecznie promować wizerunek Polski?
Musimy po prostu zacząć od siebie, bo to nie jest to, co my napiszemy i przekażemy na portalach, tylko my reprezentujemy jako ludzie swój naród i myślę, że my jesteśmy po prostu wizerunkiem tego kraju, więc należałoby dotrzeć do ludzi, żeby po prostu pięknie i przyzwoicie się wszędzie zachowywali, reprezentując nasz kraj za granicą.
Rozmawiała Anna Wiejak