„Gdybym miał stworzyć ustawę, to myślę, że dotyczyłaby ona Ministerstwa ds. Polonii” – mówi portalowi AWPE Adam Gajkowski (PiS), kandydat Polonii do Sejmu RP.
Jest Pan kandydatem Polonii do Sejmu RP. Jakie są Pana priorytety?
Adam Gajkowski: Przede wszystkim edukacja młodzieży i dzieci polonijnych. Na pewno inwestycja w Polonię XXI wieku – to uważam za rzecz ważną. Nie pożyczki, nie wybudowanie Domu Polskiego w takim czy innym miejscu, ale spowodowanie, że Polonia będzie mogła pożyczyć pieniądze, będzie miała gwarancje i wybuduje nowoczesne budynki. Dług będzie mogła spłacić ze sprzedaży mieszkań, a dwa – z pozostałych mieszkań, które zostaną – będzie mogła na długie lata utrzymywać swoje pomieszczenia klubowe i zarazem udostępniać je dla zespołów tanecznych polskich szkół itd.
Co konkretnie powinno się zmienić w edukacji, jeśli chodzi o Polonię?
Tego jest sporo, ale myślę, że pierwszym głównym problemem jest zbyt duża biurokracja przy rozliczaniu różnych dotacji i tutaj należy poprawić działania. Wiem, że już są prace czy to KPRM-u, czy MEiN-u, żeby to zmienić, żeby ten system rozliczenia dotacji został uproszczony. Będziemy na to naciskać, żeby był on łatwiejszy, żeby było mniej biurokracji, więcej dotacji. Nawet ładnie to zabrzmiało – jak hasło wyborcze.
Pojawiła się koncepcja, żeby zwiększyć liczbę szkół polskich zagranicą, żeby powstawały także szkoły elitarne, być może nawet elitarne przedszkola. Jak Pan to ocenia?
Przedszkola, jak słyszymy od pana dyrektora, już zaczynają powstawać. Co do szkół elitarnych, to pan dyrektor Semeniuk [dyrektor Departamentu Współpracy Międzynarodowej, MEiN] powiedział, że na pewno będą rozważali takie propozycje i będą starali się w tym kierunku też dążyć, żeby polskie szkoły, które będą szkołami elitarnymi, uczyły w danym języku oczywiście, bo inaczej nie byłyby elitarne dla danego miasta, na przykład dla Londynu, ale zarazem w ramach tego swojego bardzo wysokiego poziomu kształcenia, kształciłyby młodzież też w kierunku języka polskiego i historii Polski, czy kulturoznawstwa jako takiego.
Na jakie szczególne potrzeby zwróciły Pana uwagę środowiska polonijne? Czego one od Pana oczekują jako swojego kandydata do Sejmu RP?
Jak na razie nie było za dużo wymogów, ale myślę, że otwartość biura polonijnego. Polskie urzędy niestety nie mają we krwi takiego zadaniowania, że skoro dostaję od obywatela polskiego list, w którym ten zgłasza się o konkretną pomoc w kwestii załatwienia jakiejś konkretnej sprawy, to u nas w Australii jest to przyjęte, że każdy urzędnik, każde biuro musi odpowiedzieć i to natychmiast, a następnie powiedzieć w e-mailu, że w tej chwili nie odpowiemy, ale za trzy tygodnie już tak. I za trzy tygodnie odpowiadają. A tutaj to jest często i gęsto kamień w wodę, więc tego typu postawy trzeba na pewno zmienić. Polonia angielska z kolei uwypukliła mi jeden problem, z którym się borykają w tej chwili, to jest sprawa dostępności konsulatów i ambasad. To się wiąże z bardzo długimi kolejkami i oczekiwaniem. Zwrócili mi uwagę na to, że trzeba coś z tym problemem zrobić, że to trzeba rozładować, a następnie spowodować, żeby tego typu kolejki już nie powstawały.
Z tego, co wiem, na kolejki skarżą się również przedstawiciele Polonii z Francji…
We Francji nie dane mi było być, więc nie mam tych skarg, ale podejrzewam, że jest to prawdopodobnie ten sam temat. Jeden z urzędników państwowych powiedział mi, że jest pomysł na to, żeby może zebrać grupę ze 100 polskich urzędników, wydelegować ich na trzy tygodnie, czy miesiąc do Anglii czy do Francji, oczywiście ze znajomością tego konkretnego języka i spowodować, żeby oni przez ten czas intensywnie pracowali i rozładowali kolejki. Następnie niech konsulaty i ambasady znów radzą sobie same.
Podczas Kongresu dla Niepodległej pojawiła się również koncepcja zwiększenia liczby konsulatów, zwiększenia liczby punktów wyborczych. Czy uważa Pan, że Polonia jest dostatecznie zaopiekowana przez urzędników, przedstawicieli państwa polskiego, czy należałoby jednak – jak chociażby w przypadku Brazylii, o co postulowała tamtejsza Polonia – zwiększyć liczbę tych przedstawicielstw?
Każdy wie, jakie są potrzeby na danym terenie. Ks. Zdzisław Malczewski mówi, że jeżeli idzie o punkty wyborcze, to w Brazylii przydałyby się przynajmniej jeszcze dwa czy trzy, żeby nie było obowiązku latania 850 km, by zagłosować. Pytanie, dla ilu osób trzeba by było taki punkt otwierać, ale z tego, co słyszymy, to w Porto Alegre byłoby ich prawdopodobnie kilkaset, więc już pewnie jest warto. Czy państwo polskie ma odpowiednią ilość urzędników na miejscu, w Brazylii, którzy by mogli obsadzić taki punkt? Jednak osobą, która kieruje punktem wyborczym musi być urzędnik państwa polskiego. To nie może być osoba przypadkowa, więc tu trzeba by było dyskutować i każdy z tego typu wniosków czy postulatów rozważać.
Gdyby miał Pan w swojej pierwszej kadencji sejmowej stworzyć pierwszą ustawę, to czego by dotyczyła?
Gdybym miał stworzyć ustawę? Myślę, że Ministerstwa ds. Polonii, z prawdziwego zdarzenia. Nie departamentu, nie pełnomocnika do spraw Polonii w randze podsekretarza, a Ministerstwa do spraw Polonii, gdzie oczywiście minister byłby nominowany przez premiera, ale na przykład pięciu podsekretarzy stanu to byliby ludzie wskazani przez Polonię. Na przykład Polonia amerykańska wskazałaby swoich pięciu przedstawicieli, a z tych pięciu pan minister wybrałby jednego. To samo dotyczyłoby Polaków mieszkających w Brazylii, Australii, Europie i w Europie Wschodniej – mam tu na myśli nasze dawne Kresy, Kazachstan i Syberię.
Dziękuję bardzo.
Proszę Państwa o głosowanie: nr 20 na liście „Warszawa i Zagranica” – Adam Gajkowski. Tylko w rękach Polonii jest wybór posła Polonii do Sejmu RP. Dziękuję.