19 głosami przy 6 głosach sprzeciwu i jednym wstrzymującym się Komisja konstytucyjna przyjęła w środę sprawozdanie zawierające projekt zmian do Traktatów UE. Rezolucja w tej sprawie przeszła 20 głosami, przy 6 głosach przeciw. Posłowie do Parlamentu Europejskiego ponowili apel o zmianę Traktatów UE i zwrócili się do Rady o „natychmiastowe i bez namysłu przedłożenie propozycji […] Radzie Europejskiej”.
Posłowie wezwali do wprowadzenia bardziej dwuizbowego systemu, który wzmocniłby rolę Parlamentu i zmienił mechanizmy głosowania w Radzie, wprowadzając de facto nowy ustrój. W zasadzie wszystkie prerogatywy państw członkowskich, włącznie ze sprawami obrony i bezpieczeństwa przeszłyby na poziom instytucji UE. Znaczące zwiększenie liczby decyzji podejmowanych w drodze głosowania większością kwalifikowaną (QMV) i w drodze zwykłej procedury ustawodawczej (OLP), przy jednoczesnej likwidacji prawa weta wzmocniłoby pozycję najsilniejszych państw w UE, tj. Niemiec i Francji. Gdyby proponowane przez europosłów zmiany weszły w życie, Parlament Europejski uzyskałby ponadto pełnoprawne prawo inicjatywy ustawodawczej i stałby się współprawodawcą w długoterminowego budżetu UE.
Posłowie wezwali również do odwrócenia obecnych ról Rady i Parlamentu w wyborze przewodniczącego Komisji (który zostałby przemianowany na „europejski organ wykonawczy”), w wyniku czego Parlament w przyszłości mianowałby przewodniczącego Komisji, a Rada Europejska zatwierdziłaby ich. Zaproponowali także umożliwienie przewodniczącemu Komisji wyboru jej członków w oparciu o preferencje polityczne, przy jednoczesnym zapewnieniu równowagi geograficznej i demograficznej.
Diabeł tkwi w szczegółach
W projekcie sprawozdania wzywa się do wprowadzenia mechanizmu ogólnounijnych referendów w sprawach istotnych dla działań i polityk Unii (w tym zatwierdzania przedmiotowych propozycji reformy Traktatu) oraz do wzmocnienia istniejących mechanizmów partycypacyjnych. W jaki sposób środowiska lewicowo-liberalne postrzegają ową „partycypację obywateli” widać najlepiej na przykładzie Konferencji o przyszłości Europy, gdzie głos konserwatystów został najpierw zmarginalizowany, później zaś zupełnie pominięty. Należy zatem przypuszczać, że UE w tej wersji będzie przypominała Związek Sowiecki, posiadając fasadową demokrację, a w rzeczywistości rządząc się dyktatem. W takim ustroju obywatele stracą kontrolę nad własnymi państwami, a te ostatnie utracą swoją suwerenność i niepodległość. Wydaje się, że ważną – jeżeli nie kluczową – rolę w nowym systemie odgrywać będą organizacje pozarządowe, które uzurpując sobie reprezentowanie obywateli, będą w zasadzie dyktowały UE konkretne rozwiązania. Taki mechanizm wprawdzie już istnieje, ale nie na taką skalę, jak w sytuacji zmiany Traktatów w lewicowo-liberalnym duchu.
„Przedstawiciele EPP (w Polsce członkiem jest PO i PSL), Socjalistów S&D (w Polsce Nowa Lewica), Zielonych (w Polsce Partia Zieloni, członek KO) proponują daleko idące zmiany art. 3 TUE polegające http://m.in. na wprowadzeniu ogólnych i nieostrych sformułowań, które mogą być potem wykorzystywane do rozszerzającej interpretacji Traktatów i wykraczania przez UE w obszary, które należą do kompetencji Państw Członkowskich. Taka uzurpacja kompetencji niesie niebezpieczeństwo ingerencji UE w ochronę granic Państw Członkowskich oraz interwencji w ich sprawy wewnętrzne, pod pretekstem obrony 'wolności słowa’, 'niezależności mediów’ i 'równości gender'” – ostrzegał eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski (PiS) i jego ostrzeżenia nic nie straciły na aktualności.
Szczególny niepokój budzi zapis o przeniesieniu spraw bezpieczeństwa i obronności na poziom unijny i nie chodzi jedynie o to, że tak sformułowane regulacje uczynią Unię konkurencją dla NATO. Nie uczynią, ale poprzez osłabienie rządów poszczególnych europejskich członków Paktu Północnoatlantyckiego mogą zdecydowanie osłabić skuteczność tej formuły. Zagrożenie to jest zupełnie realne, ponieważ ubezwłasnowolnione rządy będą związane długotrwałymi unijnymi procedurami w sytuacji, kiedy będzie należało szybko działać. Widzieliśmy klęskę unijnej polityki podczas pandemii. Teraz wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby należące do NATO państwa UE doświadczyły na przykład rosyjskiej agresji…
Dodajmy do tego fakt, że zgodnie z doktryną Spinellego – a ta jest w UE obowiązująca – armia ma za zadanie nie tyle obronę granic UE, co pacyfikowanie ewentualnych protestów społecznych. I to właśnie tego możemy się spodziewać, jeśli nowe regulacje zostaną wprowadzone w życie.
Nie mniej niebezpieczny wydaje się wspólnotowy zakup broni, a taki pomysł również znalazł się w projekcie. To Berlin via Bruksela ma decydować, co i kto stanowi dla Polski zagrożenie i zgodnie z tym dobierać rodzaje niezbędnego uzbrojenia. Dokładnie ten sam Berlin, który czekał aż Ukraina zostanie anektowana przez Rosję, ma decydować o tym, czy Polska będzie się przed analogiczną agresją broniła, czy nie, i na dodatek czym.
Zgodnie z przyjętymi propozycjami w obszarze unijnych prerogatyw znajdzie się edukacja. Jeśli to nastąpi, będzie to równoznaczne z systemowym wprowadzeniem do szkół neomarksistowskiej ideologii gender. Tym samym ideologia wkroczy do traktatów czyli do systemu prawnego, co może doprowadzić w konsekwencji do penalizacji wszystkich działań, które się jej sprzeciwiają. „Przedstawiciele Renew (w Polsce członkiem jest partia Polska 2050) oraz Zielonych (w Polsce członkiem jest Partia Zieloni, będąca członkiem KO) postulują zmiany Art. 7 TUE, który zawiera procedurę dot. postępowania w zakresie naruszenia wartości UE określonych w Art. 2 TUE. Zaproponowane zmiany w ust. 1 polegają na zmianie sposobu podejmowania decyzji w Radzie w sprawach dot. stwierdzenia wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia i stwierdzenia poważnego i stałego naruszenie przez Państwo Członkowskie wspomnianych wartości. Wedle propozycji Renew i Zielonych decyzje te powinny zapadać na podstawie głosowania większością kwalifikowaną (55% państw, które reprezentują co 65% ludności), a nie jak obecnie większością 4/5. Natomiast propozycje dotyczące ust. 2 polegają na zmianie sposobu głosowania przez Radę w kwestii poważnego i stałego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości z Art. 2 TUE. Zgodnie z postulatami Renew i Zielonych, Rada powinna stanowić w tym temacie nie jednomyślnie (z wyłączeniem Państwa będącego przedmiotem głosowania), tak jak jest obecnie, ale większością kwalifikowaną. Jest to niezwykle niebezpieczny postulat, który umożliwi wywieranie silniejszej presji na Państwa Członkowskie i doprowadzi do jeszcze większej instrumentalizacji Art. 7 i wykorzystywania go w celach politycznych przez instytucje unijne oraz największe państwa UE. Dodatkowo, przedstawiciel Zielonych proponuje aby Rada, za pomocą większości kwalifikowanej, mogła zdecydować o nałożeniu kar budżetowych już na etapie stwierdzenia ryzyka poważnego naruszenia wartości z Art. 2 TUE” – oceniał Jacek Saryusz-Wolski. Przeforsowanie tego zapisu oznaczałoby konsekwencje finansowe dla każdego kraju, który w sposób uznaniowy zostałby oskarżony o nieprzestrzeganie tzw. unijnych wartości – pojęcia niezwykle pojemnego (jak i tzw. praworządność), co dawałoby największym państwom członkowskim narzędzie wymuszania na mniejszych krajach korzystnych dla siebie polityk.
Nie mniejsze obawy budzi przeniesienie do unijnych instytucji obszarów związanych z klimatem oraz środowiskiem. Państwom członkowskim zostanie narzucona szaleńcza polityka klimatyczna, która doprowadzi nie tylko do upadku poszczególnych gałęzi gospodarki, jak rolnictwo, czy przemysł, ale uderzy we wszystkich obywateli sprawiając, iż dobra, które dotychczas były dobrami powszechnie dostępnymi, staną się dobrami luksusowymi, na które stać będzie jedynie nielicznych. Postulowane przeniesienie lasów – 1/3 terytorium Polski – pod zarząd UE doprowadzi do ich degradacji, później zaś do rabunkowej gospodarki znajdujących się pod nimi złóż.
W przyjętych propozycjach przewidziano również zintegrowaną europejską unię energetyczną, co w praktyce będzie oznaczać przyspieszone wprowadzanie Zielonego Ładu bez liczenia się z gospodarczymi i społecznymi konsekwencjami.
Niepokój budzi także wprowadzenie dzielonych kompetencji w sprawach zdrowia. Zdrowotną agendę Brukseli wyznaczają cele zrównoważonego rozwoju, a w nich znajdują się: zdrowie reprodukcyjne i zdrowie seksualne – dwa pojęcia, pod którymi kryją się aborcja i antykoncepcja. Dla krajów posiadających jeszcze przynajmniej szczątkową ochronę życia, jak Polska, będzie to oznaczało wprowadzenie – mimo decyzji polskiego Trybunału Konstytucyjnego – powszechnego dostępu do możliwości zabijania dzieci przed ich narodzeniem.
Wprawdzie raport ma być poddany pod głosowanie na forum PE podczas sesji plenarnej 20-23 listopada, ale już wiadomo, że trudno będzie znaleźć blokującą większość. I chociaż zgodnie z obecnie obowiązującymi traktatami każda zmiana w Traktatach UE wymaga jednomyślności, to należy się spodziewać, że liberalno-lewicowy mainstream sięgnie po środki poza prawne dla wymuszenia na państwach członkowskich wspomnianych wyżej zmian.
Anna Wiejak