Tranzycja? NIE! Barbara Nowak: Kochajmy nasze dzieci, nie róbmy im krzywdy

„Tak dzisiaj mamy, że bardzo wiele środowisk myśli, że może się postawić jako „poprawiacze” pomysłu Pana Boga i może na nowo tego człowieka stwarzać. I wcale im nie przeszkadza to, że mówi się do tego człowieka, że przez pomysł zmiany płci skazuje się go na cierpienie, na ciężkie cierpienia zmiany fizycznej, ale też i psychicznej i że ten człowiek po zmianach chirurgicznych tak naprawdę nigdy już nie będzie żył bez bólu i bez cierpienia” – mówiła podczas konferencji poświęconej problemowi tranzycji małopolska kurator Barbara Nowak. Organizatorem wydarzenia było Centrum Życia i Rodziny.

„Dzisiaj mamy taką sytuację, że uczniowie szkół są wręcz namawiani do tego, żeby przeżywać ból, bo jeżeli osoby dorosłe wykorzystują sytuację, że młody człowiek zgodnie ze swoim rozwojem przeżywa dużo różnych problemów związanych ze swoim rozwojem, nie jest pewny, czego w życiu chce, nie bardzo rozumie wszystkie procesy fizyczne, jakie przechodzi, psychiczne problemy, wątpliwości. Kiedyś było tak, że ten młody człowiek właściwie zastanawiał się nad tym, kim jest, ale w sensie intelektualnym – gdzie iść? co osiągnąć? – a dzisiaj tak jest kierowany, że jego wątpliwości dotyczą przede wszystkim jego fizyczności – czy będzie akceptowany? jak wygląda? jak się czuje? – i podpowiedzi z różnych stron, a zwłaszcza środowisk LGBT, które wyraźnie mówią do tego człowieka: 'Zobacz, czy ty na pewno dobrze się czujesz w swoim ciele? Czy to jest to, co byś chciał? A może bardziej pasowałoby ci coś innego? Może byś się lepiej czuł, gdyby nie ta fizyczność, która może ci właśnie przeszkadza?'” – mówiła Barbara Nowak. Wyjaśniła przy tym, że są to „różnego rodzaju wątpliwości, zwłaszcza w czasie, kiedy człowiek ma kilkanaście lat”.

„Zwłaszcza wtedy, kiedy przechodzi fazę homofilną, którą każdy przecież przechodzi, mogą spowodować pobłądzenie tego człowieka, szczególnie kiedy koło niego stają osoby dorosłe, które ustawiają się jak przewodnicy tego młodego człowieka i mu podpowiadają, podpowiadają jednak nie z intencją, żeby temu człowiekowi pomóc, ale z intencją takiego konstruktu, projektu 'nowego człowieka'” – nie kryła ubolewania.

„Tak dzisiaj mamy, że bardzo wiele środowisk myśli, że może się postawić jako 'poprawiacze’ pomysłu Pana Boga i może na nowo tego człowieka stwarzać. I wcale im nie przeszkadza to, że mówi się do tego człowieka, że chociażby przez pomysł zmiany płci, że skazuje się go na cierpienie, na ciężkie cierpienia zmiany fizycznej, ale też i psychicznej i że ten człowiek po zmianach chirurgicznych tak naprawdę nigdy już nie będzie żył bez bólu i bez cierpienia” – alarmowała dodając: „Jest to absolutnie dla mnie jako nauczyciela, jako matki, jako babci niezrozumiałe”. „Do niedawna nie wyobrażałam sobie w ogóle, będąc nauczycielem, że osoba dorosła może cynicznie szkodzić młodemu człowiekowi, temu, którego powinien nauczyciel chronić, razem z którym powinien nieść ciężary, a dzisiaj niestety wiem, że tak się dzieje. Wiem to jako kurator małopolski, bo widzę te sytuacje w swoich szkołach i są to bardzo różne przypadki” – przyznała.

„Generalnie rzecz biorąc muszę powiedzieć, że – to też jest pewna bardzo istotna sprawa – najczęściej osoby, które podejmują pomysł zmiany swojej fizyczności, to szczególnie dziewczęta. Mniej widzę chłopców, dużo więcej dziewcząt. A dlaczego tak jest? Bo dziewczęta są bardziej wrażliwe, bardziej emocjonalne, łatwiej na nie wywrzeć presję, łatwiej nimi sterować, zwłaszcza kiedy mówi się do nich pod hasłem dobra, mówiąc, jak bardzo się o tę osobę troszczy. Ta dziewczyna wierzy przecież temu człowiekowi, który do niej tak mówi i jest cynicznie oszukiwana. Dzisiaj wiemy, że zaczyna się zwykle od tego, że najpierw zasiewa się wątpliwości w umyśle takiej młodej osoby, potem mówi się 'masz czas, zadecydujesz, co dla ciebie jest dobre, w jakim kierunku chcesz iść, skoro wiemy, że płeć jest sprawą płynną, że biologia nie jest najważniejsza, bo przecież są możliwości płci kulturowej, to ty się zastanów, poczekaj, zdecyduj – może w wyniku eksperymentów – kim tak naprawdę chcesz być’. I daje się blokery, do których dostęp jest coraz łatwiejszy, po to, żeby zahamować rozwój. I już to pierwsze, te blokery są przecież substancjami, które powodują, że w organizmie takiego człowieka następują zmiany, że następuje zaburzenie funkcjonowania tego organizmu. To pierwszy krok. A potem idą kolejne. Potem okazuje się, że są psycholodzy, lekarze, którzy tak naprawdę nie dochodzą problemów funkcjonowania takiego młodego człowieka, ale szybko starają się dać jakąś diagnozę i już wszystko idzie dalej, przybiera na sile, przybiera na szybkości” – mówiła.

Kurator Barbara Nowak podkreśliła, że takie dzieci nauczyciele i dyrektorzy szkół muszą traktować poważnie, podchodząc z szacunkiem do ich człowieczeństwa. Jak? „Muszę mu powiedzieć tak jak jest, a więc: 'Słuchaj, masz metrykę, jesteś wpisana jako dziewczynka, my będziemy cię zgodnie z prawem traktować jako dziewczynkę, nie mogę do ciebie mówić innym imieniem niż tym, które masz zapisane, dopóki sądownie nie będzie zmiany, bo ja nie łamię prawa, ja cię traktuję bardzo poważnie. Do momentu zmiany, jeżeli do niej dojdzie, musisz to zaakceptować, bo my wszyscy traktujemy się bardzo poważnie. Poza tym musisz popatrzeć też na swoich kolegów i koleżanki, bo przychodząc do tej klasy widocznie, fizycznie dziewczynka, nie możesz opowiadać wszystkim, że jesteś chłopcem i że masz być traktowana jako chłopiec. Być może, że ty się lepiej z tym poczujesz, ale reszta klasy już nie będzie się dobrze z tym czuła. Oni nie będą widzieli, jak mają się odnaleźć, jak mają się zachować’. Takie rozmowy toczę z dyrektorami. Proszę, żeby się tym dzieckiem naprawdę porządnie zająć, integrować z klasą, zajmować różnymi sprawami i zobaczymy, co będzie dalej” – relacjonowała.

Barbara Nowak zwróciła przy tym uwagę na nieodpowiedzialne postępowanie psychologów, również tych szkolnych, którzy zamiast dotrzeć do sedna problemów danego dziecka z jego tożsamością, pobieżnie i szybko wydają diagnozy. „Już mamy dzisiaj takie sytuacje, że dyrektor przychodzi do mnie z informacją od psychologa i tam pani psycholog pisze, że tą dziewczynkę trzeba traktować jako chłopca i wszyscy mają się temu podporządkować. Mówi temu dziecku, którego wysyła z tą opinią do dyrektora i do wychowawcy: takie masz prawo. Co to oznacza? To oznacza, że pani psycholog robi krzywdę temu dziecku podwójną, bo skazuje je na kolejną klęskę, ponieważ przy takim ułożeniu, jak powiedziałam wcześniej, to dziecko dostaje zupełnie inny komunikat od swojego wychowawcy, od dyrektora, od nauczycieli niż ten, którym posługuje się psycholog. Pani psycholog łamie prawo. Nie ma prawa w ten sposób dzieckiem kierować, ale robi to. Jeżeli ma odrobinę pojęcia, jak funkcjonuje szkoła, to robi to w takim razie cynicznie, bo szkoła nie ma prawa w ten sposób postępować, jak pani psycholog nakazuje, do momentu, kiedy nie będzie dokonana zmiana, sądownie, tego imienia” – oceniła.

Małopolska kurator przypomniała, że „szkoła jest miejscem, gdzie się wychowuje, gdzie się ustala pewne zasady, więc i nauczyciele powinni o tym wiedzieć, i rodzice, i uczniowie. Dla mnie to jest informacja taka, że dorośli powinni między sobą pewne rzeczy ustalić i te zasady potem faktycznie stosować”.

„Młodzi ludzie potrzebują wyznaczania granic. W szkole, jak i w całym społeczeństwie muszą obowiązywać pewne zasady” – zaznaczyła. „Kochajmy nasze dzieci. Nie róbmy im krzywdy” – apelowała.

AW

Skip to content