„W Polsce na razie nie ma żadnych profesjonalnych standardów pomocy dzieciom i młodzieży z zaburzeniami identyfikacji płciowej. Mówię to, podkreślając ten fakt, dlatego wszelcy psychologowie, czy seksuolodzy, którzy wystawiają różnego rodzaju zaświadczenia, nie mają się na czym oprzeć i robią to najczęściej – taka jest moja wiedza – na bazie jednotorowo zasłyszanych informacji” – mówiła psycholog Agnieszka Marianowicz-Szczygieł podczas konferencji poświęconej problemowi tranzycji. Organizatorem wydarzenia było Centrum Życia i Rodziny.
„Nie ma na świecie konsensusu naukowego i są co najmniej trzy ścieżki pomocy. Najczęściej natomiast państwo w szkołach, czy profesjonaliści jesteście zaznajamiani tylko z jedną ścieżką – ścieżką afirmacyjną, która jest najbardziej ryzykowna, najmniej ugruntowana i teoretycznie, i empirycznie najbardziej inwazyjna i o możliwości i ryzyku długofalowych skutków” – mówiła Agnieszka Marianowicz-Szczygieł.
Przypomniała, że zarówno ona, jak i inni psychologowie chrześcijańscy ostrzegali, że fala tranzycji zmierza do Polski. „Widzieliśmy, co się dzieje na świecie” – stwierdziła dodając, że „w Stanach Zjednoczonych tylko w latach 2017-2021 ponad 18 tys. nastolatków zaczęło przyjmować blokery dojrzewania płciowego”. Bazując na oficjalnych danych wskazywała, że także w Wielkiej Brytanii nastąpił gwałtowny wzrost liczby przypadków tranzycji. „Ale nie tylko tutaj. Również w Szwecji, w Toronto w Kanadzie, we Włoszech, w Nowej Zelandii, w Holandii, w Australii, a więc w wielu krajach na świecie” – wyliczała.
„To wszystko skłoniło mnie do tego, żeby się przyjrzeć bliżej tej sprawie. Zaczęłam zestawiać te dane. W ciągu ośmiu lat mamy wzrost nawet o ok. 20 000 proc. w Szwecji, w Australii – 12 000 proc., w innych krajach jest to 1000-2000 procent. Wszędzie jest drastyczny, bardzo gwałtowny wzrost” – przytaczała dane. Psycholog zauważyła przy tym, że „bardzo mocno się to nakłada z pojawieniem się głównych mediów społecznościowych”. „To nie jest oczywiście sam w sobie dowód, niemniej warto to mieć w pamięci” – dodała. „David Bell, dyrektor jednej z największych klinik w Wielkiej Brytanii, kiedy odchodził na emeryturę, przyznał, że krzywdzono tam dzieci, ponieważ popychano je w kierunku zmiany płci. Wiele lat temu większość dzieciaków wychodziła z tego, dziś 99 proc. podtrzymuje chęć zmiany płci” – relacjonowała Marianowicz-Szczygieł.
Psycholog podkreślała, że chrześcijańscy psycholodzy oferują długą ścieżkę wnikliwych badań, podczas gdy ścieżka afirmacyjna jest ich pozbawiona ograniczając się często do jednego spotkania i pochopnie wydanego orzeczenia. „Mamy podejście bierne i mamy podejście, które polega na wspieraniu identyfikacji zgodnej z płcią biologiczną” – wyliczała. „Dlaczego rodziców i nauczycieli zapoznaje się tylko z jedną ścieżką?” – pytała.
„W podejściu holistycznym, czyli tym, który my proponujemy przede wszystkim liczy się kompleksowa diagnoza. Sprawdzamy, co się z pacjentem dzieje. Jeśli chcemy wdrożyć jakąś pomoc, to musimy wiedzieć, na czym bazujemy. Po drugiej stronie jeśli już jest to głównie medyczna diagnoza” – mówiła Marianowicz-Szczygieł. „My opieramy się na interdyscyplinarności, czyli zapraszamy specjalistów z kilku różnych dziedzin, jako że jest to problem złożony. Natomiast w tym modelu afirmacyjnym, mimo że to się głośno mówi o interdyscyplinarności, jest to de facto medykalizacja podejścia, czyli problemy psychiczne, psychologiczne leczy się metodami medycznymi” – wskazywała. „Model, który proponujemy, jest modelem klasycznym, przyczynowo-skutkowym. Natomiast model afirmacyjny w ogóle abstrahuje od przyczyn. Tam się nie bada przyczyn, nikogo nie obchodzą przyczyny” – poinformowała. „Proponujemy podejście wielopoziomowe i integralne, to znaczy przyglądamy się ciału w różnych aspektach i psychice. Jest tam również miejsce na włączenie duchowości, jeśli ktoś sobie tego życzy. Bierzemy pod uwagę wpływanie na siebie czynników” – doprecyzowała.
„Średnia trwałość dysforii płciowej – z meta analizy 10 badań – to jest 18 proc. To znaczy, że ponad 80 proc. dzieci i młodzieży wyrasta z tego w sposób naturalny, pod warunkiem, że przejdzie przez okres dojrzewania. Nie ma więc w tej chwili żadnych wiarygodnych danych, żadnego sposobu naukowego, które dziecko będzie w której puli” – podkreślała alarmując, że podawanie hormonów w sytuacji dysforii płciowej to nic innego, jak utwierdzanie dziecka w tym zaburzeniu.
„Płci się zmienić nie da. Nie ma takiej możliwości, ponieważ każda komórka naszego ciała ma nieść informację genetyczną o płciowości. Natomiast można dokonać neutralizacji płci, albo feminizacji lub maskulanizacji wyglądu, w sposób sztuczny, czyli przy pomocy operacji chirurgicznych, które mają ryzyko skutków zdrowotnych, czy ingerencji hormonalnej, gdzie hormony trzeba przyjmować – jeśli ktoś decyduje się na tą ścieżkę – do końca życia” – skonstatowała. W jej ocenie teoria afirmacyjna zupełnie ignoruje ponad stuletni dorobek psychologii.
Psycholog przestrzegała, że dzieci bardzo często padają ofiarami algorytmów. „Dzieciaki często zadają sobie pytanie: 'A może jestem trans?’ i oczywiście wtedy algorytm TikToka, który jest wyczulony na to, zaczyna podsyłać wszystkie treści na ten temat, które tak naprawdę utwierdzają w takiej autodiagnozie” – analizowała mechanizmy.
Szczegółowe zalecenia i porady dla rodziców dzieci z dysforią płciową można znaleźć na stronie Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich pod linkiem:
https://www.spch.pl/wp-content/uploads/2023/11/2023_11_30-Korekta-STANDARDY_SPCH_GRAF_FINAL.pdf
AW