Głośnym echem w mediach odbił się wywiad, jakiego udzielił „Newsweekowi” ambasador Niemiec w Polsce Thomas Bagger. Czego nie dostrzeżono, to że znalazła się w nim zawoalowania groźba pod adresem Polski, aby ta nie dochodziła należnych jej reparacji. Tymczasem Niemcy powinni wreszcie zrozumieć, że warunkiem budowania zdrowych relacji w duchu wybaczenia i współpracy jest wypłata przez nich zadośćuczynienia za dokonane w czasie II wojny światowej zbrodnie i zniszczenia.
„Jeśli chodzi o reparacje, nie ma o czym rozmawiać. Niemiecki rząd nie boi się negocjacji, ale uważa, że nie ma czego negocjować. Będziemy dalej upamiętniać mroczną część naszej historii z przekonaniem, że to prowadzi do dobrego sąsiedztwa” – mówił w wywiadzie dla „Newsweeka” Thomas Bagger. „Można mieć jednak wspólną, europejską przyszłość albo reparacje w stylu wersalskim [nałożone na Niemcy po I wojnie światowej – red.]. Nie da się mieć obu tych rzeczy naraz” – dodał. Przekładając to z języka dyplomacji na język praktyki można stwierdzić, że z punktu widzenia Berlina warunkiem sine qua non jakiejkolwiek współpracy Niemiec z Polską jest rezygnacja Polski z należnych jej roszczeń, w przeciwnym bowiem razie Niemcy są gotowe użyć przemocy. O tym ostatnim mówi wyraźnie nawiązanie do ładu wersalskiego, który – przypomnijmy – na tyle mocno uwierał Berlin, że był jedną z przyczyn rozpętania przez Adolfa Hitlera II wojny światowej. Jeżeli zatem takie słowa padają z ust współczesnego niemieckiego dyplomaty, powinny dać naprawdę do myślenia już nie tylko władzom w Polsce, ale pozostałym rządom innych państw członkowskich Unii Europejskiej. Przekaz Niemiec jest w tym momencie jasny i niestety mocno nacechowany przemocą, co podważa wiarygodność tego kraju jako partnera.
W tym kontekście widać wyraźnie, że wypłacenie Polsce reparacji stanowi papierek lakmusowy rzeczywistych intencji państwa niemieckiego już nie tylko wobec Warszawy, ale wobec całej wspólnoty UE. Ich brak – podobnie jak i wypowiedź Baggera – to dowód na to, że Berlin wcale nie wyrzekł się agresji, być może zmieniając jedynie jej formy. Jeżeli owa „wspólna, europejska przyszłość”, o jakiej mówił ambasador Niemiec, ma być przyszłością dwóch państw kultywujących dobrosąsiedzkie relacje, to jest oczywiste, że u ich podstaw musi stanąć – obok uznania winy, co już nastąpiło – również zadośćuczynienie nie tylko w duchu pokuty, ale zwykłej sprawiedliwości i uczciwości.
Jeżeli Niemcy nie wypłacą Polsce należnych jej odszkodowań, nigdy nie odetną się w sposób skuteczny od III Rzeszy, co będzie rzutowało na ich wizerunek. Władze w Berlinie, a wraz z nimi ambasador Thomas Bagger, powinni się zdecydować, czy naprawdę chcą, żeby współczesne Niemcy były postrzegane przez pryzmat bestialskich mordów, jakich dokonywały w czasie II wojny światowej.
Anna Wiejak