Nie ustają ataki na św. Jana Pawła II. Dlaczego? Czy to zemsta komuny zza grobu czy może problem jest głębszy?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Myślę, że trudno jest wskazać na jednoznaczną przyczynę tego stanu rzeczy. Gdybym miał wskazać jedną, zasadniczą przyczynę, to myślę, że sytuacja jest następująca: żyjemy w dobie ogromnego chaosu, ogromnego rozpadu świata zachodniego. Często przywołuję tutaj obraz z Umberto Eco, który pokazuje w „Imieniu róży” pożar klasztoru i biblioteki. To jest obraz nie tyle średniowiecza, ile obraz naszej współczesności, gdzie spłonął klasztor i spłonęła biblioteka – płonie wiara i rozum. W tej właśnie przestrzeni Jan Paweł II zostawił nam bardzo klarowne wytyczne ocalające nasz świat. „Niestety” one odbiegają zdecydowanie od projektów współczesnego „zbawienia” człowieka w postaci ekologizmu, klimatyzmu, transhumanizmu czy kościoła obudzonych (kościoła woke). Dlatego myślę, że tutaj właśnie jest główne źródło ataków na Jana Pawła II. Chodzi o to, żeby dyskredytując jego osobę, zdyskredytować jego nauczanie, pokazać, że papież, który byłby tutaj przedstawiony jako postać nieodpowiedzialna, jako człowiek, który dopuszczał się jakichś nadużyć, jest po prostu niewiarygodnym. Przy czym, dlaczego tak się dzieje? Też może dlatego, że nie sposób polemizować z nauczaniem papieskim, natomiast łatwo jest obrzucić go błotem i oskarżeniami, które faktycznie nie mają żadnej rangi dowodowej.
Jan Paweł II był niewątpliwie darem Polaków dla świata, a jednocześnie głosem tych, którzy tkwiąc z nieswojej winy w komunistycznym reżimie mieli odwagę pielęgnować największe wartości. Rzeczywiście być może w tych atakach chodzi właśnie o zniszczenie tych wartości poprzez uderzenie w stojący na ich straży autorytet, jakim był ów święty Kościoła katolickiego?
Myślę, że zdecydowanie tak. Przypomnijmy sobie, czego uczył nas papież w dobie komunizmu. Po pierwsze zwróciłbym uwagę na trzy elementy. Kiedy po raz pierwszy przyjechał do Polski, do Polski PRL-u, to zastał państwo socjalistyczne, które oddychało kulturą socjalistyczną i w którym miał być obywatelem człowiek socjalistyczny. Tymczasem on pokazał nam, że Polska jest narodem chrześcijańskim, że żyje kulturą chrześcijańską o tysiącletniej tradycji, i wreszcie że człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa, a więc radykalnie sprzeciwił się temu projektowi. W gruncie rzeczy dzisiaj obserwujemy sytuację analogiczną. Próbuje nam się zdyskredytować naród, kulturę chrześcijańską, wreszcie ogłasza się koniec człowieka, a więc homo sapiens, co wyraża się chociażby w projektach Youvala Harariego. I znowu to nauczanie papieskie dzisiaj okazuje się bardzo aktualne. Myślę, że tutaj przebiega więc ta główna linia dyskredytowania nauczania papieskiego.
A czy to nie chodzi też o uderzenie w Polskę? Jak bardzo dzięki Karolowi Wojtyle zmieniło się postrzeganie Polski w świecie?
Przypomnijmy sobie, jak to wyglądało – Polska i Polacy, którzy byliśmy przedmiotem niewybrednych żartów, którzy byliśmy traktowani jako kraj daleki kulturowo. Sam Jan Paweł II wspomniał w swoich pierwszych słowach, że wezwano go z „dalekiego kraju”. „Dalekiego”, ale zarazem bliskiego pod względem kulturowym. On właśnie pokazał, że ta odległość ekonomiczna, polityczna nie jest tak istotna, jak bliskość kulturowa. Pokazał, że jesteśmy włączeni w wielką rodzinę kultury chrześcijańskiej, że jesteśmy jej częścią. Dzisiaj próbuje się to nam zabrać.
Polska stała się rzeczywiście za sprawą Jana Pawła II krajem bardzo znaczącym. Ci z nas, którzy pamiętają pierwsze lata pontyfikatu, pamiętają, że kiedy przedstawialiśmy się gdziekolwiek zagranicą, że jesteśmy z Polski, od razu Polska była kojarzona: John Paul II, Giovanni Paolo II. Imię papieża było natychmiast niemalże drugim członem nazwy „Polska” czy „Polak”. Mogliśmy się czuć przedmiotem dumy, bo daliśmy światu jednego z największych papieży, jednego z największych świętych i tu się nic w tym zakresie nie zmieniło. Natomiast próbuje się to nam dzisiaj wybrać, próbuje się nas nakłonić do pedagogii wstydu, zupełnie nieuzasadnionej. Próbuje się nam wmówić, że powinniśmy w tej chwili kajać się za niepopełnione przez papieża winy. I co jest rzeczą zdumiewającą, że część polskich polityków, także publicystów, jak czytam, posuwa się do pomysłów już nie tylko cofnięcia beatyfikacji i kanonizacji, ale do obalania pomników. Czytałem wypowiedź jednego z bardzo „oryginalnych” polityków polskiej sceny politycznej – takie właśnie nawoływanie do niszczenia pomników. To już jest przekraczanie granicy absurdu i to jest toksyczna pod względem myślenia samozagłada własnej tożsamości.
Wspomniał Ksiądz Profesor o wkładzie św. Jana Pawła II w wizerunek Polski, ale to też był przecież wielki wkład Papieża-Polaka i jego współpracowników w myśl filozoficzną. Ta polska myśl filozoficzna wypłynęła, została dostrzeżona i zaczęła zmieniać rzeczywistość. Być może to też się nie podoba?
Na pewno nie podoba się to myślenie filozoficzne, które było na wskroś personalistyczne, akcentowało godność osoby ludzkiej, co radykalnie sprzeciwiało się nurtom dominującego utylitaryzmu. To jest przecież jakaś linia ogromnie dzisiaj napięta w kwestiach bioetycznych, w kwestiach rozumienia małżeństwa, rodziny. Ta właśnie opozycja między powszechnie dzisiaj istniejącym utylitaryzmem, a z drugiej strony właśnie personalizmem. Jan Paweł II w „Liście do rodzin” pisał, że to jest opozycja nie tyle na płaszczyźnie teorii, ile na płaszczyźnie etosu, bo etos utylitaryzmu jest etosem indywidualistycznym, a personalizm oznacza etos altruistyczny. To jest opozycja między egoizmem a miłością. I rzeczywiście ta filozofia personalizmu stała się taką domeną polskiej filozofii inspirowanej Karolem Wojtyłą, filozofii jego współpracowników. To było i pozostaje też nadal w wielu kręgach ogromnym wkładem intelektualnym Polski. Trzeba znowu tu dostrzec, że próba wyrugowania tego stanu rzeczy oznacza dewastację kultury myślenia, ale też kultury życia, kultury postępowania.
Rozmawiała Anna Wiejak