„Dzisiaj zawód nauczyciela jest takim zawodem, który będzie rzeczywiście wymagał bohaterów” – mówił mec. Marek Puzio, koordynator programu „Chrońmy dzieci – szkoła i edukacja” podczas konferencji poświęconej problemowi tranzycji. Organizatorem wydarzenia było Centrum Życia i Rodziny. „Przez 'bohaterów’ mam też na myśli takie osoby, które są w stanie bronić swoich poglądów, również tych wynikających z wyznawanej wiary, z religii” – doprecyzował przypominając, iż tym, co decyduje o przynależności do danej płci, jest genetyka.
„Wolność sumienia i wolność religii jest zagwarantowana konstytucyjnie, Art. 53 Konstytucji zapewnia swobodę sumienia. Swoboda sumienia jako jedno z dóbr osobistych jest wprost wymieniona w Art. 23 Kodeksu Cywilnego. Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że nauczyciel, który nie chce zgodzić się na to, by być przymuszanym, aby stosować takie zaimki czy imię niezgodne z płcią ucznia, który tego żąda – czasami też jego rodzice – może powołać się właśnie na tą konstytucyjną swobodę sumienia” – wskazywał mec. Puzio
W jego ocenie ten argument można byłoby zastosować nawet wówczas, gdy doszłoby do zmiany płci metrykalnej, czyli tej sądowej. „Trybunał Konstytucyjny wskazał, że są to zasady ustrojowe. Wolność religii i wolność sumienia jest zasadą ustrojową” – zauważył. Odniósł się również do słów Adama Bodnara, byłego już Rzecznika Praw Obywatelskich, który przekonywał, że prawo do życia zgodnie z własną tożsamością płciową również stanowi dobro osobiste, które podlega ochronie i wskazuje tutaj na Art. 47 Konstytucji, który nakazuje poszanowanie życia prywatnego i możliwości decydowania o swoim życiu osobistym. Zwrócił uwagę, że jest ono wyinterpretowane przez orzecznictwo i powielane między innymi przez Rzecznika Praw Obywatelskich i dochodzi do kolizji dób osobistych. „RPO twierdzi, że młody człowiek ma prawo żyć z własnym poczuciem tożsamości płciowej, tyle że znamy taką maksymę, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się twoja wolność” – podkreślał. „Nauczyciel, który nie chce się temu podporządkować, on nie każe zmienić myślenia temu uczniowi, on co najwyżej może udzielić mu pewnych rad, pewnych wskazówek – w końcu system oświaty wspiera wychowawczą funkcję rodziny. Właśnie, najlepiej byłoby to w porozumieniu z rodzicami i tego nauczyciel nie może mu zabronić, ale z drugiej strony taki uczeń czy taki rodzic w moim przekonaniu nie może żądać i przymuszać nauczyciela, żeby postępował wbrew własnemu sumieniu, łamać kręgosłup moralny tego nauczyciela” – mówił.
W jego ocenie również argument, że odmowa nauczyciela do zwracania się do ucznia niezgodnie z jego płcią może doprowadzić do pogorszenia się kondycji psychicznej ucznia, nie wytrzymuje krytyki, ponieważ sytuacja, w której nauczyciel zwraca się do ucznia tak, jak chce ten ostatni, może z kolei przyczynić się do pogorszenia kondycji psychicznej nauczyciela. „Można zgodzić się z rzecznikiem, że ten młody człowiek ma prawo do funkcjonowania z własnym postrzeganiem siebie, ale nie może tego narzucać jako faktu innym osobom” – zauważył Puzio. W jego ocenie dopiero gdyby doszło do sądownej zmiany płci, a następnie zmiany imienia przed kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego, to stosowanie przez nauczyciela zwrotów wobec ucznia niezgodnych z jego biologiczną płcią można byłoby uznać za uzasadnione. „Natomiast dopóki do tego nie dojdzie, myślę, że nauczyciel jak najbardziej może powoływać się również na ten wspomniany Art. 3 Ustawy o aktach stanu cywilnego” – ocenił.
Prawnik zwrócił uwagę, że ani dokumenty od psychologa, ani od psychiatry nie mają waloru urzędowego, zatem na ich podstawie nauczyciel nie ma obowiązku zwracać się do ucznia w sposób niezgodny z jego biologiczną płcią.
„Często można spotkać argument demagogiczny czy też szantaż emocjonalny: „chcesz mieć żywego czy martwego syna”. Tak mówią niektórzy lekarze, czy psycholodzy, którzy zalecają zrozpaczonym rodzicom, których dziecko nagle przestało się odnajdywać we własnym ciele, sugerując, że jeżeli tego nie zrobią to dziecko popełni samobójstwo. Mec. Rafał Dorosiński w uzasadnieniu do projektu o ograniczeniu tranzycji, czy zakazie tranzycji u osób nieletnich przytoczył statystyki, z których wynika, że średnia liczba popełnionych samobójstw, procent samobójstw wśród grupy ludzi, którzy przeszli przez tranzycję jest znacznie wyższa niż w reszcie społeczeństwa. Także wydaje się, że ten argument łatwo można obalić powołując się na ogólnie dostępne badania” – zauważył dodając, że takie badania były prowadzone na przykład w Szwecji, i to na przestrzeni lat trzydziestu.
W świetle powyższego widać wyraźnie, że środowiskom opowiadającym się za swobodną tranzycją wcale nie zależy na dobru dzieci, ale na ich destrukcji – psychicznej, osobowościowej, tożsamościowej, w końcu zaś fizycznej.
AW