„Ministrowie rolnictwa państw przyfrontowych opowiadają się za przedłużeniem zakazu wwozu ukraińskiego zboża i robimy wszystko, żeby tak się stało” – powiedział polski minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus podczas konferencji w Karpaczu podczas XXXII Forum Ekonomicznego. Ministrowi towarzyszyli sekretarz stanu Janusz Kowalski oraz podsekretarz stanu Krzysztof Ciecióra. „Ukraina złoży pozew przeciwko Polsce i UE w Światowej Organizacji Handlu” – oświadczył w odpowiedzi wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kachka.
„Ukraina planuje złożyć pozew przeciwko Brukseli i państwom członkowskim UE w Światowej Organizacji Handlu (WTO), jeśli w tym miesiącu nie zniosą one ograniczeń w eksporcie jej produktów rolnych do Wspólnoty” – napisał agroportal.ua.
„Z pełnym szacunkiem i wdzięcznością dla Polski, jeśli po 15 września zostaną wprowadzone jakiekolwiek zakazy, Ukraina złoży pozew przeciwko Polsce i UE we WTO – oświadczył Kachka. W jego ocenie wprowadzone ograniczenia są sprzeczne z zawartą w 2014 roku umową o wolnym handlu między UE i Ukrainą.
Na ostatniej nieformalnej Radzie Ministrów UE ds. rolnictwa komisarz Unii Europejskiej ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski przytoczył dane dotyczące eksportu zboża z Ukrainy. „Przed wprowadzeniem zakazu wwozu zboża do krajów przyfrontowych Ukraina eksportowała drogą lądową do UE na początku roku około 3 mln ton zboża. Po wprowadzeniu zakazu spadł on do około 2,2 mln ton, ale teraz wrócił ponownie do poziomu około 3-3,4 mln ton” – relacjonował minister Robert Telus. „To pokazuje, że zamknięcie importu do naszych pięciu krajów w niczym nie przeszkadza”– podkreślił szef polskiego resortu rolnictwa.
Podobnie wygląda sytuacja jeżeli chodzi o wieprzowinę, dla której również unijne granice były przez pewien czas zamknięte. Jak podaje ten sam ukraiński portal agroportal.ua opłacalność produkcji wieprzowiny stała się wyższa niż przed wojną. „Ekonomiczny element hodowli trzody chlewnej jest obecnie dość atrakcyjny, gdyż opłacalność produkcji 1 kg wieprzowiny stała się wyższa niż przed wojną. Głównymi czynnikami wzrostu takiego wskaźnika są zarówno ceny pasz, które stanowią 75-85% kosztu produkcji, jak i czynnik ekonomiczny” – cytuje eksperta, Maksyma Hopkę biuro prasowe Ukraińskiego Klubu Agrarnego Biznesu. Hopka wziął udział w międzynarodowym forum poświęconym hodowli trzody chlewnej.
„Obecnie wspólne wysiłki sektora państwa i biznesu zmierzają do otwarcia rynków krajów Azji Centralnej, Unii Europejskiej i Chin. Aby być gotowym do zajęcia swojej niszy, każde przedsiębiorstwo musi wiedzieć, jak uzyskać specjalne zezwolenie. Dodatkowo na poziomie państwa ścieżka przygotowań do akredytacji eksportu wieprzowiny na rynek unijny obejmuje audyty w zakresie bezpieczeństwa żywności i chorób zwierząt” – dodał. Warto w tym miejscu zauważyć, że również ukraińskie zboże, jeżeli ma trafiać na rynek unijny, powinno spełniać unijne normy, a nie spełnia. Nie bez powodu do Polski było wwożone jako zboże techniczne, podobnie jak i do innych krajów Unii Europejskiej, pragnących wspomóc Ukrainę finansowo w obliczu rosyjskiej agresji. Władze Ukrainy nie doceniły tego gestu i grożą pozwem do WTO. Tymczasem wystarczy przebadać ukraińskie zboże na obecność pestycydów, żeby wprowadzić absolutny zakaz jego wwozu do UE do czasu, aż Ukraina zacznie przestrzegać unijnych norm. To samo dotyczy mięsa wieprzowego.
Stanowisko polskiego rządu jest jednoznaczne. „Jakąkolwiek decyzję podejmie Komisja Europejska w tej sprawie, chociaż chcielibyśmy, aby była dobra, polubowna, to my podejmiemy swoją. Na pewno podtrzymamy zakaz importu zbóż do naszego kraju, bo to jest w interesie polskiego rolnika, w interesie Polski” – podkreślił z naciskiem minister Robert Telus.
Polska wprowadziła zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy na mocy porozumień z Komisją Europejską. Ograniczenie ma potrwać do 15 września, jednakże – jak podkreślał szef polskiego rządu Mateusz Morawiecki – jeżeli po tej dacie nie zostaną wypracowane w KE mechanizmy i regulacje uniemożliwiające destabilizację polskiego rynku, to polski rząd zrealizuje to jednostronnie.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Na Ukrainie funkcjonują 93 agroholdingi, które według oficjalnych informacji z ukraińskiego ministerstwa rolnictwa, posiadają mniej więcej 32 proc. całości gruntów rolnych Ukrainy. Tymczasem według nieoficjalnych danych jest to aż 47 proc. i odsetek ten z roku na rok rośnie. Owe wielkie korporacje w ostatnim dziesięcioleciu wykorzystywały 85 proc. całego budżetu Ukrainy przeznaczonego na rolnictwo i to one dyktowały ceny produktów rolnych. One też, jako posiadające możliwości transportowania płodów rolnych, są głównymi eksporterami ukraińskiego zboża na Zachód. I to właśnie o ich interesy walczy rząd Wołodymyra Zełenskiego. Należy przy tym podkreślić, że przynajmniej część z tych korporacji mimo trwającej wojny dokonuje na Ukrainie nowych inwestycji, co oznacza, iż spodziewa się zysków. Ukraińcy najwyraźniej jednak nie zamierzają się dostosowywać do obowiązujących w UE regulacji, ale zalać wspólnotę swoimi relatywnie tanimi produktami, niespełniającymi przyjętych na unijnym rynku norm. Przedstawiciele państwa ukraińskiego są przy tym na tyle bezczelni, że straszą przy tym postępowaniem przed WTO, jeżeli UE nie spełni ich roszczeń.
Anna Wiejak