Protest rolników w Warszawie. „Będziemy zmuszeni wziąć ciągniki, pługi z pogłębiaczami i zaorać biurokrację w Brukseli”

„Jeżeli będzie taka polityka jak obecnie, to nie będzie co zbierać panowie w Brukseli i będziemy zmuszeni wziąć ciągniki, pługi z pogłębiaczami i zaorać biurokrację w Brukseli” – mówił były minister rolnictwa Gabriel Janowski podczas manifestacji przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, która odbyła się 6 marca w Warszawie w proteście przeciwko wprowadzaniu Zielonego Ładu i wpuszczaniu do Polski produktów rolnych z Ukrainy. Protestujący rolnicy przywieźli ze sobą trumnę symbolizującą upadek rolnictwa i upadek Polski. Obecni byli również górnicy, hutnicy, myśliwi, leśnicy, pszczelarze oraz przedstawiciele wielu innych branż zagrożonych przez unijne „zielone” regulacje.

Rolnicy jadący traktorami nie otrzymali pozwolenia na wjazd do Warszawy. Wokół miasta, na rogatkach – jak poinformowali – zostały rozstawione kolczatki. W miejscach, gdzie mieli pozwolenie na wjazd, na przykład na E7 został wprowadzony zakaz. Trzem traktorzystom – mimo policyjnych barier – udało się przedostać do stolicy. „To jest ta praworządność według Donalda Tuska” – podsumował przewodniczący Solidarności Piotr Duda.

Rolnicy protestowali przeciwko Zielonemu Ładowi i niekontrolowanemu napływowi produktów z Ukrainy, Rosji i Białorusi. „Panie premierze, to nas boli!” – zwrócili się do nieobecnego Donalda Tuska. „Ten Zielony Ład to jest wykończenie nas wszystkich. Jeżeli nie stawimy temu czoła i nie będzie nas, Polaków, rząd bronił, to przepadniemy. Polski nie będzie” – mówili. „Chłopi i robotnicy razem! Polacy razem” – skandowali. „Jesteśmy tutaj, by zawalczyć o Polskę, zawalczyć o nasze rodziny, zawalczyć o gospodarstwa rodzinne, o gospodarstwa, które mają tradycje. Walczymy o swoje ojcowizny! Nie oddamy naszych ojcowizn! Nie za to nasi praojcowie przelewali krew! Nie pozwolimy na to!” – krzyczeli. „Tu jest Polska, nie Bruksela!” – przypomnieli. „To jest prawdziwa rolnicza Wiosna Ludów” – podkreślali.

W sukurs rolnikom przyszli myśliwi. „Nie powinien nam nikt mówić, jako myśliwym, jak mamy polować, pszczelarzom – jak mają hodować pszczoły. To jest nasza sprawa. W naszym kraju to my powinniśmy być gospodarzem i nikt nie powinien mieć prawa narzucać nam swojej woli. Tym bardziej, że ludzie, którzy podejmują te kluczowe decyzje, zwierzęta gospodarskie często widzieli tylko w telewizji” – mówił Przemysław Owoc, przedstawiciel myśliwych.

Swoje zaniepokojenie wyrazili również leśnicy. Zbigniew Kuszlewicz z Sekretariatu Leśnego poinformował, iż „doszło do tego, że już są wstrzymane w Lasach Państwowych prace gospodarcze. Jest to na razie 1,3 proc., a wywołało wielki bunt w środowiskach, które to dotknęło”. „Przez cały okres ostatnich lat cały czas był hejt na leśników. Leśnicy to jest to „zło”. Okazuje się, że ci, którzy nakręcali tę spiralę przeciwko leśnikom, tym, którzy prowadzą gospodarkę leśną w Polsce, która chwalona jest na całym świecie, to są właśnie ci pseudoekolodzy. To od nich się wszystko zaczęło. Ten Zielony Ład to właśnie oni, nazwani przez wielu – i bardzo słusznie – ekoterroryści” – przypomniał. Dodał, że „jeżeli nie powstrzymamy tego, co się dzieje, to dojdzie do ograniczenia działalności gospodarczej na 20 proc. lasów. Nie będzie żadnych surowców z drewna. Będą parki. Będą rezerwaty”. „W Polsce będzie skansen, natomiast inne gospodarki zachodnie będą się rozwijać, a my będziemy produkty leśne kupować od nich, mając swoją gospodarkę leśną, dobrze prowadzoną” – skonstatował.

„Czy jest normalne, żeby urzędnik w Brukseli mówił, kiedy rolnik ma orać, kiedy siać i kiedy zbierać?” – pytał były minister rolnictwa Gabriel Janowski. „Jeżeli będzie taka polityka jak obecnie, to nie będzie co zbierać panowie w Brukseli i będziemy zmuszeni wziąć ciągniki, pługi z pogłębiaczami i zaorać biurokrację w Brukseli” – oświadczył.

„Nie zejdziemy z dróg, dopóki wszystkie trzy nasze postulaty nie zostaną spełnione: STOP Zielony Ład, STOP niekontrolowanemu napływowi produktów spoza Unii Europejskiej, STOP jakimkolwiek ograniczeniom hodowli zwierząt. Dopóki te trzy postulaty nie zostaną spełnione, nie zejdziemy z dróg i wierzcie mi, że poradzimy sobie z pracami polowymi” – zapowiedziała przedstawicielka kobiet wiejskich w imieniu zgromadzonych na proteście gospodyń. „Będziemy przygotowani na długą walkę i na pewno nie zrobimy kroku w tył” – dodał Sebastian Dziamski, rolnik z Wielkopolski.

„Ostatnie tygodnie upłynęły na politycznej burzy, na politycznym obrzucaniu się g…wnem, kto jest winny za tą całą sytuację, która partia jest winna. My, rolnicy, mówimy dzisiaj jasno: wy wszyscy, którzy rządziliście przez ostatnie trzydzieści lat odpowiadacie za ten cały bajzel, przez który my dzisiaj musimy walczyć! To przez was nie mamy portów! To przez was z czołowego producenta wieprzowiny staliśmy się największym importerem! To przez was z kraju, który leży na węglu staliśmy się jednym z większych importerów i staliśmy się zależni energetycznie! To wasze działania, to wasza krótkowzroczna polityka prowadzona od wyborów do wyborów, od kampanii do kampanii zgotowała nam ten los! I my was w końcu rozliczymy za to wszystko! Was wszystkich, którzy za to odpowiadacie! Dziś dziesiątki tysięcy rolników, sadowników, przemysłowców i zwykłych obywateli zgromadziło się tutaj, żeby powiedzieć jasno „NIE”, że mamy dosyć! Trzeba powiedzieć sobie dzisiaj jasno, że nie ma naszej zgody, aby nas, rolników, tych, którzy walczyli na blokadach, tych, którzy blokowali granicę reprezentowali przestępcy, ludzie, którzy oszukiwali rolników! To my, zwykli rolnicy będziemy walczyć o swoją rację, o swoją przyszłość i największym sk…syństwem, jakiego można się było dopuścić, to były jakiekolwiek próby upolitycznienia naszych protestów! I nieważne, która partia, nieważne, który związek, jeżeli ktokolwiek się dopuścił tego, to tak jakby zrobił zamach na nas, zwykłych Polaków! Rolnicy z Bogiem do zwycięstwa!” – grzmiał oburzony rolnik.

Rolnicy wskazywali, że już teraz magazyny zbóż są pełne i retorycznie pytali, co będzie po żniwach. Wyjaśniali, że nie mogą zgodzić się na rezygnację z hodowli zwierząt, ponieważ to doprowadziłoby do załamania na rynku zbożowym (paszowym). „Dramat dopiero przed nami, dlatego tak, jak powiedzieli moi młodsi koledzy, nie cofniemy się. Panie premierze, jak długo jeszcze będziemy upokarzani?” – pytali.

Anna Wiejak

Skip to content